piątek, 30 grudnia 2011

Siódmy miesiąc

 Tak wiem, czas mija bardzo szybko. Zostało nam zaledwie 2 i pół miesiąca. Już się nie czuję taka sexi ;P Właściwie to czuję się grubo, ale w porównaniu z innymi ciężarówkami tom chudzina nadal, a przynajmniej tak ja to widzę ;)
 Tydzień temu mieliśmy wizytę u midłajfki. K. wybrał się z nami, żeby podsłuchać Antoszewskiego od środka. Mały jeszcze tydzień temu leżał sobie główką pod sercem a dupką w stronę prawą, zaś dziś, czyli równo tydzień później wyraźnie czuję kopnięcia skierowane do góry, a tam gdzie do niedawna była jego główka jest jakoś tak miękko ;) Czyli, że się chłopak zawstydził i fiknął na prawidłową pozycję.
 Ogólnie czuję się dobrze, wszystko wróciło do normy, jestem mniej nerwowa, albo może raczej bardziej nad sobą panuję w każdym razie już działam bez melisy.
 Przerwa świąteczna minęła nam cicho i spokojnie z szydełkiem w ręku. Zdjęcia dzieł w kolejnym poście.
Od dzisiaj zaczynamy pracę na nowo, ciekawe czy popracuję do lutego, a może i w lutym też ? Fajnie tak się siedzi w domu, ale po kilku dniach człowiek dziczeje ;P Co prawda tyle mam do zrobienia przed porodem, że przydałoby się rozłożyć wszystko na raty, ale z doświadczenia wiem, że nawet jeśli czegoś się nie zrobi to życie i tak się będzie toczyło swoim torem :D
 Czy to już jest czas na spakowanie torby szpitalnej?

środa, 14 grudnia 2011

Kolorowo mi


Pozazdrościłam koleżance blogowej kolorowego kocyka. Chodziłam koło tego pomysłu kilka miesięcy, aż w końcu nadejszła ta wiekopomna chwila i mimo śniegu, wichury i ogólnie niesprzyjającej spacerom aurze, wybrałam się do miasta w celu zakupienia odpowiednich kolorów anilanki. Miałam wczoraj dobry dzień. Oto efekt wieczorny. Robi się to cudo tak przyjemnie, że myślę iż z końcem tygodnia ukończe to dzieło. Antoszewski będzie miał najładniejszy kocyk na całej dzielnicy:D

wtorek, 29 listopada 2011

Szósty miesiąc

Szósty miesiąc mija pod znakiem utyskiwania. Nerwy ukoiłam melisą- przyplątała się opryszka i jakiś zajad. Poszłam na skargę do lekarza, a co! Niech wie, że żyję. Pan dr.Wanna (serio takie ma nazwisko mój GP)wysłuchał cierpliwie skarg i przepisał maść czyniącą cuda i witaminki. Witaminki takie ładne, małe i czerwone jak wino. Maść natomiast spowodowała, że zajad zniknął po godzinie :D A ja sie męczyłam z nim od tygodnia! Ech. Oprycha jeszcze jest ale maleńka, może też do jutra zniknie? Oby.
Maleństwo ma się dobrze. Puka od rana do wieczora raz słabiej raz mocniej, ostatnio najfajniejszą zabawą jest skakanie po pęcherzu ;P Boli! Tak po za tym to dziecię grzeczne :D
Ni stąd ni z owąd zaczął mi brzuch przeszkadzać w pracy. Ciężko się z nim podnosić z kolan, no i po dwóch godzinach chodzenia doskwiera nie tylko ból w kościach łonowych ale i kręgosłupa. To pierwsze jest o wiele bardziej upierdliwe. Boli przy kazdej zmianie pozycji. O schodach nie wspomnę!
Wednesday się obiecała z sesją ciążową :D Jak się cieszę:) Siedzę i wymyślam co by tu zrobić, żeby było fajnie:)
Uzależniłam się od Ebay. Już niewiele mi zostało do dokupienia , tylko sie nie mogę zdecydować. Dziś np. zlicytowałam wanienkę i ciuszki (głównie to o tą wanienkę mi chodziło i mitenki na rączki bo jakoś ciężko znaleźć te maleństwa) , a przy okazji kupiłam od babeczki torbę na pieluchy z matą do przebierania. Za mniej niż pół ceny ;] No i nie ma dnia żebym nie szukała pieluch. Są śliczne, oczywiście mniej ślicznie będą wyglądały z gównem, ale w końcu takie ich przeznaczenie ;P Jedyny problem to cena, można dostać taniej chińskie, ale jakoś nie mam do nich przekonania. Tak więc szukam orginalnych. Minimalną wersję już mam, od teraz wszystko co dokupię będzie bonusem. No i szukam tych ładniejszych, ale szczerze powiedziawszy to w Polsce mają ładniejsze wzory. Przy okazji załapałam się na taki komplecik: http://www.ebay.co.uk/itm/290637728464?ssPageName=STRK:MEWNX:IT&_trksid=p3984.m1439.l2648#ht_500wt_949
Prawda, że skarpetki są słodkie?
No i jeszcze zmieniło mi się znowu w kwestii apetytu. Znaczy się wróciło do pierwszego trymestru czyli apetytu nie ma, jest za to głód. I nie wiem czym go zaspokoić ;( Co prawda na razie nie odrzuca mnie od jedzenia w ogóle, ale jak tak dalej pójdzie... bo w sumie to do tej pory nie miałam żadnych dziwnych bardzo zachcianek, smaki na coś mi się tylko zmieniają. Zanudzeni? No to ku radości ogólnej. KONIEC.

poniedziałek, 21 listopada 2011

Bez melisy ani rusz...

Nie ma dnia, żebym nie zrobiła komuś awantury. A jak nie ma nikogo pod ręką to zaczynam mieć bardzo smutne i przykre myśli... na każdy temat. Najdziwniejsze jest to, że mam tak jakby świadomość tego, że to ja mam rację, a zaraz potem jest mi niezmiernie przykro, że znowu kogoś zraniłam. Nie daję sobie rady z emocjami. Mam wrażenie, że najlepiej dla wszystkich będzie jak się wyprowadzę i przeczekam... Słucham co mówi K. i jak tylko jest coś nie po mojej myśli to się robię czerwona. Nawet nie wspomnę co sobie myślę wtedy. Dzieciakom też się obrywa. Drażni mnie czyjś dobry humor. Drażni mnie jego brak. I tak w kółko byle pretekst i już foch. Albo pretensje.
K. stara się jak może, ale wątpię, czy da radę. W końcu to nie takie łatwe poskromić złośnicę. I mam też wrażenie, że zarażam go tym swoim humorem do bani... niestety ;( I tak sobie dokładamy do pieca od rana do wieczora raz jedno raz drugie... I tu znowu się złoszczę bo zamiast się skupić na najfajniejszym okresie w życiu, skupiam się na dopierdalaniu bądź co bądź moim ukochanym (patetyczne co?)a potem mam pretensje jak do garbatego, że ma krzywe dzieci. I tak bardzo chciałabym się przytulić i już nie mieć tych wrednych złośliwych myśli. Melisa pomaga, ale tylko na trochę. Rozluźniam się i jestem spokojniejsza, ale po godzinie czy dwóch czajnik zaczyna się znowu gotować. I zamiast wybrać się do lekarza, tłumaczę sobie samej, że przecież to nic takiego, to oni powinni zrozumieć. To ja jestem najważniejsza, a reszta niech się dostosuje...
Jednego dnia na ścianie w fejsbuku pojawiał się taki napis- Zanim zdiagnozujesz u siebie depresje, upewnij się, że nie jesteś otoczony idiotami. Mój obecny stan ducha jest taki, że gotowam uznać wszystkich (oprócz siebie ofkors) za kompletnych idiotów.
I na okrągło chce mi się płakać ;(
A tak po za tym to wszystko jest ok

niedziela, 13 listopada 2011

Brzusio w 23 tygodniu :)


 Prosiłam K. o kilka fotek.
K. do fotografii się nie garnie, ale życzenia spełnia, z tym, że dla niego robienie zdjęć polega na pstrykaniu. Nie ważne jak model wygląda, jak wygląda sceneria i w ogóle czy uzyskane zdjęcie jest jakiejś jakości.  Ja natomiast mam bardzo niską samoocenę i często nadrabiam właśnie przygotowaniem zdjęcia do zdjęcia ;P No i takim właśnie sposobem mam zdjęcia z 23 tygodnia w stanie mnie niezadowalającym, ale za to zadowalającym K.


 
Tutaj udało mi się K. wyretuszować

Poniżej zdjęcia  z mroczną stroną słońca ;)

 

Potrenujemy backhand?

sobota, 12 listopada 2011

Koniec 22-iego tygodnia

  Pieluszki doszły, jeszcze trzeba je tylko wyprać, sprawdzić czas suszenia i można czekać na pierwsze testy ;) Przyznam się szczerze, że trochę się przeraziłam, jak je wyjęłam z paczki, ale po oglądnięciu kilkunastu filmików na YouTubce przeszło mi ;P Jakoś damy radę, a skoro to zdrowe dla dziecka to na pewno jakoś damy radę :D
 Ogólnie czuję się dobrze. Mam jakieś dziwne bóle po lewej stronie kości łonowej, najczęściej w połowie dnia a nasila się wieczorem, właściwie ból wieczorem promieniuje na wszystkie z w/w kości ;( Czyli wieczorem się oszczędzam na maksa ;) Mam nadzieję, że to nic poważnego i tylko taka sobie dolegliwość ciążowa...
 Kończy nam się 22 tydzień i przydałoby się jakieś pamiątkowe foto, zwłaszcza, że Maleństwo się w brzuchu rozepchało ;) A tak w ogóle to czuję się bardzo sexy ;D Tak, tak... brzmi to paradoksalnie i raczej dla postronnych widok jest bardziej rozczulający niż podniecający, ale co mam na to poradzić , że tak się czuję? Gdyby nie te bóle i ruchy Maleństwa to nadal zapominałabym, że jestem :) No może troszkę szybciej się męczę niż zazwyczaj...
 W kwestii apetytu to ostatnio ciągnie mnie do czekoladowych wyrobów... i sobie funduje takie pyszności: Wiem, że niezdrowo, ale cóż zrobić skoro zielenina jakoś nie smakuje ostatnio? I tu muszę pochwalić starszego syna. Odkąd zaczął mi wystawać brzuch chłopak się stara jak może i nie odmawia kursu po kawałek czekoladowej pyszności do sklepu... I w ogóle chłopaki jakoś coraz częściej się interesują przyszłym konkurentem ;P

 PS. Parę dni temu doszukałam się w necie informacji, że Borough Council refunduje częściowo koszty zakupu pieluszek wielorazowych. Jest to tak jakby nagroda za niezaśmiecanie ;P Link z urzędami biorącymi udział w refundacji znajduje się  u góry po lewej stronie ;)

sobota, 5 listopada 2011

Wyprawką po oczach :D

Czas płynie nieubłaganie. Jeszcze dobrze mamy w pamięci to pierwsze zdjęcie, kiedy właściwie o ciąży świadczyły jedynie obrazy na monitorze komputera szpitalnego, a tu już i brzuch się robi duży i Maleństwo szaleje od rana do wieczora rozbawione czkawką ;P Jako, że ciąże znoszę świetnie i linię trzymam niemalże idealną - 94-90-100 jak na 5 miesiąc (nie wiem czemu, ale tyłek zawsze miałam wielki) ;P to jakoś tak mi się nie śpieszyło do zbierania wyprawki. No dobra, wózek kupiłam trochę wcześniej, ale to był impuls :D
I tak sobie żyjemy w błogiej nieświadomości upływającego czasu, aż tu kilka dni temu doszło do mnie, że zostały nam zaledwie 4 miesiące do wielkiego dnia :) Tylko 4 z tego nie wiem jak długo bedę pracowała. A jeszcze święta przed nami i to już za półtorej miesiąca! Czas najwyższy po temu żeby uzbierać co nieco, najwyższy! Biorąc pod uwagę powyższe dokonałam w ciągu ostatnich dni zakup: ślicznego ręcznika kąpielowego z kapturkiem (no naprawdę bardzo niezbędna rzecz ;P jakbym ręczników w domu nie miała ;P) i zestaw pieluch wielorazowych na początek. Pieluchy pewnie będzie trzeba dokupić, bo z tego co się zorientowałam to taki najbardziej wypasiony zestaw to okolo 30 sztuk (na cały okres pieluchowania) a ja właśnie kupiłam 15 :) Znalazłam kogoś ktos sprzedawał w opcji buy it now (używane tylko przez miesiąc więc nie powinny być zużyte mocno, a producenci przekonują, że takie pieluszki starczają na przynajmniej dwoje dzieci ).
 Zaczynając w ogóle myśleć o wyprawce naszła mnie taka refleksja- jak ja to zrobiłam bez wójka Googla? Doprawdy zgłupiałam szukając informacji co do potrzeb takiego malucha. Przepisów sto dwadzieścia i jeden lepszy od drugiego. Znalazłam opcję minimalistyczną i myślę, że będzie ok.
 Część potrzebnych rzeczy (zwłaszcza ubranek) mam o koleżanki. Do tego Wednesday była na tyle kochana, że obiecała przetrzymać dla mnie te większe po swoich chłopcach :)
Od koleżanki mam również wanienkę, fotelik samochodowy i bujaczek. (Z tego bujaczek mnie najbardziej cieszy, bo te dwie pierwsze rzeczy takie trochę mocno podniszczone już są i chyba wolałabym jednak nowe, ale zobaczę jak finansowo będę stała, po za tym wanienka jest duża trochę a ja wolałabym kupić taką nakładkę na wannę, u nas sprawdziła się bardzo przy młodszym ;)
Pozostało mi jeszcze dokupienie:

  •  Chusty do noszenia (tutaj to można zgłupieć totalnie, nadal nie wiem co wybrać a studiuje temat już kilka miesięcy)
  • kosmetyków- czyli coś do mycia i chusteczki mokre. Podobno noworodki powinno się kąpać w wodzie bez dodatków i nie smarować specjalnie chyba , że skórka będzie przesuszona a wtedy polecają mąkę ziemniaczaną. Lubię mąkę ziemniaczaną ;P
  • zestawu pielęgnacyjnego - szczoteczka, termometr i takie cos do gilków ;P
  • pieluch tetrowych ( podobno schodzą jak woda, a skoro zamierzamy pieluchowac naturalnie to tym bardziej potrzebne) około 40 szt
  • wiaderko na brudy
  • butelki ze dwie tak na wszelki wypadek jakby coś z pokarmem było nie tak
  • prześcieradełka do wózka
  • ze dwa zestawy pościeli dla dzieci
  • śpiworki do spania
To tyle chyba. Kocyki dziergam na drutach i szydełku.
W życiu nie przypuszczałam, że to może być takie problematyczne ;P Ciągle coś się przypomina ;D
 Na liście nie ma łóżeczka. Poczekamy z tym zakupem. Po pierwsze łóżeczko u nas nie zdawało egzaminu, no chyba, że jako playground , a do tego będzie lepsze turystyczne. Po drugie takie maleństwo do 3go miesiąca spokojnie może spać w wózku , a ten nasz... aż nadto się do tego nadaje. Potem i tak pewnie wyląduje w łóżku obok cyca :D
 No i nie wiem czy będziemy kupować wózek.  Ten co mamy nadaje się idealnie na spacery, ale po zakupy czy w gości to już nawet nie ma mowy. Jeśli chusta zda egzamin to nie kupimy innego wózka, ale jeśli nie to trzeba będzie kupić coś co wejdzie do bagażnika samochodu. Tutaj też oferta jest tak duża, że nic tylko wyliczankę zrobić.

niedziela, 30 października 2011

Happy Halloween

W tym roku nigdzie się nie bawimy w moje ulubione święto, więc z tej okazji wyrzezbilam dynie. Wyszła chyba strasznie jak na pierwszy raz?


poniedziałek, 24 października 2011

Połowa za nami ;)

 Dzisiaj byliśmy na tzw. skanie połówkowym. Maleństwo ma się dobrze, wszystko w normie, rozmiary średnie , zadarty nosek i brzucho większe od głowy:P I chyba klejnoty między nogami :D Tak, tak oboje wyraźnie widzieliśmy, że to chłopczyk. Oczywiście w moim szpitalu nadal tajemnicy nie zdradzają, ale może dlatego, że byliśmy żywo zainteresowani uzyskaniem informacji w jakikolwiek sposób, a może po prostu tak się robi podczas każdego badania- dość powiedzieć, że na samym początku   pani technik powiedziała, że możemy zobaczyć cokolwiek chcemy ;P , a potem wyraźnie pokazywała nam jedną nóżkę, jej początek i koniec............drugą nóżkę, no i oczywiście zatrzymała się odrobinę dłużej między nóżkami co pozwoliło nam na   ocenę zawartości około-lędźwiowej maleństwa :D Ucieszyliśmy się bardzo, bo przyznam się , że imię już wybraliśmy i jakoś nie mogę sobie wyobrazić innego ;P
 Nie obyło się bez nerwów. Okazuje się , że mam łożysko przodujące zasłaniające całkowicie ujście szyjki ;( Pani technik stwierdziła , że na to nie mogę nic poradzić (w sensie ćwiczeń czy innej aktywności) i że wszystko się okaże na kolejnym scanie, który odbędzie się w styczniu. Przekopałam internet w celu edukacyjnym i znalazłam pocieszenie. Takie łożysko w połówkowym scanie ma tendencje do podniesienia się w trakcie dalszej ciąży. Zagrożenie pozostania na miejscu występuje u 10% kobiet. Pozostaje mi prosić wszechświat o rozwiązanie najlepsze dla mnie i dziecka ;) No i znalazłam jednak ćwiczenia jogi na łożysko właśnie :) Oczywiście troszkę mi to komplikuje sprawę bo plan był taki, że rodzić będziemy siłami natury, a w tej sytuacji to nawet nie będą ze mną rozmawiać na ten temat, ino plany snuć co do cesarki. A ja nie chcę cesarki, ja się boję! Brrrr!.
 Tak więc od dzisiaj obserwujemy się nawzajem, dbamy i nie przeciążamy zbytnio. Do świąt przynajmniej chcę pracować, macierzyński dopiero od stycznia jakoś tak mi się należy (grosze bo grosze, ale zawsze lepiej niż nic) więc tu nie ma miejsca na żadne krwotoki i przedwczesne porody!

sobota, 22 października 2011

Pan Poduszek

     Najpierw  podłożyłam sobie pod plecy, potem zaprosiłam to to do łóżka, z nieśmiałością taką, nie powiem, ponieważ obawiałam się reakcji K. Wiecie, mógł się poczuć odgrodzony/odrzucony czy coś ;P
     Małymi kroczkami, Pan Poduszek zagościł między nami. I muszę przyznać, że wychodzi nam to na zdrowie. I ja wcale nie zamierzam przestać z nim (z Poduszkiem) sypiać po porodzie, oj nie. Jeszcze tak wygodnie jak teraz to mi się nie spało. A o co kaman z tym wynalazkiem? Cóż- można go skopać i nie protestuje; można się wtulić i nogami opatulić bez ryzyka, że mu za gorąco lub za duszno, no i nam samym też wcale się duszno nie robi. Do tego Pan Poduszek dopasowuje się do naszych kształtów, czyli robi się wklęsły gdzie potrzeba i wypukły gdzie należy. Nie grymasi, że kołderka się zsunęła, no i jest mięciutki (co akurat w przypadku K. nigdy nie było możliwe, bo my  oboje z tych kościstych jesteśmy). Dodatkowo jest idealnym podparciem pod powiększający się brzuchal.
     K też sobie Poduszka chwali. Twierdzi mianowicie, że odkąd Pan Poduszek śpi  z nami, to nic go na środek łóżka nie ściąga (na środku jest tak jakby trochę niżej), a to zaś niweluje ból pleców ;)


 Tak więc, w związku z tym, że Pan Poduszek do łoża małżeńskiego przyjęty został, trzeba mu poszukać porządnego ubrania, bo to w którym obecnie występuje nie nadaje się do ludzi, no i wyprać też trzeba, a jesień mamy, suszyć nie ma gdzie :)

wtorek, 11 października 2011

Midwife moja przydzielona urzędowo ...

  Miałam wczoraj consulting w szpitalu. Półtorej godziny czekania tylko po to, żeby mi lekarz od ciąży (obstretics) powiedział, że wyglądam ... zdrowo! No dziekuje pan doktor, ale to akurat wiem. Ja tu jestem w troszkę innej sprawie, bo mi midwifka powiedziała, że... no i tu się właśnie zacznie narzekanie :) Albo i nie narzekanie , a wątpliwości, które muszę gdzieś zamieścić/przetrawić zanim podejmę jakieś kroki...
 Generalnie, to prawie byłam zadowolona, bo tyle się słyszy o opiece medycznej w UK (złego najczęściej), a ja tu sobie w małej przychodni dzielnicowej ani w kolejkach nie stoję, ani paracetamolem na wszystko mnie nie leczą (chociaż doktor GP w turbanie jeszcze do niedawna przyjmował, ale chyba mu kazali zdjąć na godziny pracy) antybiotykiem w razie potrzeby częstując. Krewkę zbadać chciałam, bo bałam się czy na pewno zdrowa byłam- proszę bardzo, o to skierowanie itd w tym temacie. No więc jak zaszłam w ciążę, to wiedziałam mniej więcej jak to tu wygląda. A wygląda inaczej niż w Polsce tylko,że tego w Polsce to ja już raczej nie pamiętam. No ale to i owo pokazywać obcemu facetowi można było legalnie ;P Tu natomiast w podwozie nie zagląda się bez potrzeby. Póki jeździ to lepiej nie ruszać. No i słusznie! Się z tym akurat zgadzam, bo moja ignorancja sięga bardzo głęboko i gdzieś mam wszelkie sugestie co do profilaktyki (proszę się nie urażać ;P). Ja profilaktycznie unikam lekarzy, chodzę wtedy gdy muszę, a ogólnie wychodzę z założenia, że jestem jak to mówią nie gniotsa, nie łamiotsa ;P Dobra, nie to chciałam napisać, miało być o midwife (czyli położnej) bo to ona tutaj prowadzi ciążę, od początku do okresu połogowego. Jeśli nie ma żadnych komplikacji oczywiście. No więc pierwsze spotkanie odbyło się jeszcze przed 12 tc, na którym położna zrobiła wywiad. Dopytała o dzieci, ciąże, porody i poronienia. Problemy zdrowotne- nie ma ;) Usypiano panią? -Hmmm no właściwie to raz tak- i to właśnie skłoniło położną do skierowania mnie do lekarza od ciężarnych. Po drugim porodzie miałam problemy z nadżerką, dostałam skierowanie na wycinek szyjki macicy. W związku z tym, że kompletnie nie wiedziałam jak to jest po angielsku, to powiedziałam coś takiego- a small tissue taken from cervix - żeby obrazowo w sumie było, jako położna powinna się domyślić od razu, nawet jeśli to się nazywa inaczej, a dokładne tłumaczenie nie ma sensu. Wyszło je, że to colposcopy. Możliwe, chociaż głowy nie dam, bo mnie uśpiono więc nie wiem co mi robili (głupie uczucie tak odjechać z gołą pupą na wierzchu). No więc stąd było to skierowanie do lekarza, bo , że niby ma on sprawdzić czy się wszystko zrosło dobrze i czy nie ma przeciwskazań do porodu naturalnego, albo czy sie coś nie bedzie działo. Laik jestem. Skoro położna tak mówi to chyba wie co mówi? Chyba, bo lekarz stwierdził , że taki zabieg nie ma kompletnie wpływu na późniejsze ciąże. Przy okazji bardzo się zdziwił, gdy zobaczył moją kartę ciąży w której moje BMI jak wół stało , że 18.5 :D przy wzroście 164 to tak jakby niedowaga zdeczka ;P A wyglądam ZDROWO ;) Położna sobie tak wpisała moją wagę- 50 KILO. No i tłumaczyłam lekarzowi, że ja sobie tej karty nie wypisywałam, że to ona i , że mówiłam, że tam pomyłka jest...ech. Ona mi powiedziała, że to nieistotne bo- tu się nie kontroluje wagi ciężarnych- to jej słowa. Lekarz był innego zdania. I teraz nie wiem, czy lekarz konował czy położna do bani??? No i jeszcze jeden zgrzyt był o którym już na FB pisałam. Podczas trzeciej wizyty, pani położna oglądając moje wyniki krwi stwierdziła, że muszę się zaszczepić na ospę wietrzną! I to był ten moment w , którym tak naprawdę zaczęłam wątpić w jej doświadczenie. Zadzwoniła do mnie po godzinie czy dwóch z informacją, że nie , że jednak nie będą szczepić, ale mam uważać. No a wczoraj doszło jeszcze to co powiedział lekarz.
 Nie panikuje, nie narzekam, ale ta osoba ma się mną opiekować , a kto wie czy nie będę z nią rodzić.
Och i jeszcze mi się przypomniało, że ona ma albo wadę wymowy, albo mówi jakimś slangiem i nie zawsze ją rozumiem, znaczy się rozumiem co mówi, ale jak powtórzy mi wolniej, ale do tego to się przyczepiłam po wszystkim... i co mam iść do przychodni i się dowiadywać o inną czy poczekać jeszcze? W sumie to zależy mi na tym, żeby położna wiedziała co ma robić, a nie dzwoniła po koleżankach się dowiadywać ;P

ps. już mi się nie chce sprawdzać stylistyki i błędów... poprawię przy okazji :)

piątek, 30 września 2011

Śniła mi się...

Wczoraj  maleństwo tak dokazywało, że aż z tego wszystkiego śnilo mi się z pół nocy. 
Śnilo mi się pięknie, 
jako maleńka dziewczynka, 
która była najfajniejsza ze wszystkich...

W moim szpitalu płci nie zdradzają, powody są głupie bardzo, ale taka polityka... jeszcze podzwonie po gabinetach i popytam, ale chyba  raczej prywatnie to oni wszyscy kasują za DVD i zdjęcia z usg , a ja chce znać tylko płeć! Po co mam płacić tyle kasy? A ceny poniżej 90F nie schodzą. Toż ja za to mogę kupić wypasiony fotelik samochodowy....hmmm

sobota, 24 września 2011

16 tydzień z brzuszkiem ;P


Tak wyglądam w 4 miesiącu. Duży? Mały? Mnie się zdaje, że może być ;P
 Od tygodnia wydaje mi się, że wyczuwam ruchy maleństwa. To takie jakby delikatne muśnięcia, ciężko je wyłapać, ale nauczyłam się, że występują zaraz po spięciu się brzucha, tak jakby coś się w środku chciało przesunąć.
 No i najważniejsze, o czym już wiecie- kupiłam wózek! Dziś właśnie go przywiozłam. Jest śliczny. I całe 2 lata starszy odemnie!!!!!!!!!!! Rok zakupu 1972! Właściciel mówił, że woził w nim swoje dwie córki (to na wróżbę niech będzie!), no ale, że remont i dzieci nie zainteresowane to postanowił w końcu go sprzedać. I dobrze! Dzidzia będzie wożona po królewsku! Resory ma takie, że normalnie sama bym do niego wskoczyła. Jak na swoje lata, bryka jest w stanie IDEALNYM! Zero otarć, przebarwień, czy rdzy! No tylko z kurzu koła przetrzeć. Oczywiście po gumie na kołach widać wiek, ale to naprawdę niewiele znaczy biorąc pod uwagę trwałość obecnych wózków. Dopiero po zakupie dowiedziałam się, że te wózki ostatnio modne się zrobiły. Oto link do artykułu na ten tamat. Zobaczcie na ceny! Szok!
Posted by Picasa

niedziela, 18 września 2011

15 tydzień

 Zaliczamy 15 tydzień. Jeszcze dwa tygodnie temu wcale wyglądałam jakbym miała niestrawność, teraz wyraźnie widać ciężarówkę na zakręcie ;P Chociaż mnie osobiście wydaje się, że ciągle jestem za chuda. Dziękuję Medieval Beast i Dorci za komentarze :) Pozwólcie, że odpowiem Wam wspólnie i tutaj :D
 Tak założyłam dokumentalny blog ciążowy. Z powodów kilku, ale najgłówniejszy to taki ,że chcę mieć pamiątkę z tego co się będzie działo, bo umysł mój traktuje przeszłość bardzo wybiórczo (ze wskazaniem na amnezję;P) i wiem na 100%, że z każdym miesiącem będę się "oddalała" od wspomnień. W ten sposób mam szansę pamiętać jak to było:D No i potomek kolejny może kiedyś zechce przeczytać? Kto wie ;)
 Drugi powód to taki, że wiem jak ciężko jest nie wspominać o stanie w którym się znajduję, a na właściwym blogu nie chcę o tym pisać. Tamten blog ma być tym moim własnym śmietnikiem onetowym na wszystko. No i zdaję sobie sprawę, że nie każdy ma ochotę czytać o ciężarnej grymasach :D No i nie daj bozia jak mnie O`niet łaskawie poleci z tematem ciężarnym (a zamierzam pisać o różnych dziwnych innowacjach) to po co mi potem dziecko ma czytać, że ludzie mamę od zdzir i idiotek podstarzałych wyzywają?  A tak i wilk cały i blog cały :D
 Dortek- owszem właśnie tak sobie marzę o porodzie naturalnym w wodzie. Jeszcze niedawno nie chciałam, bo bałam się, że nie będę się czuła komfortowo z gołą dupą latać tyle godzin. Ale od czego mamy internet i You Tubek? Pooglądałam sobie filmiki, poczytałam stronki o porodzie domowym i naturalnym i jestem za! Jak najbardziej ;) Ale widzę, że musiałaś się nasłuchać/naczytać o planach porodowych bo przygotowanie masz świetne :D Dalej o moich własnych planach nic już tu nie napiszę bo to jest temat na osobny post:D
 Tak, niektóre szpitale nie udzielają takiej informacji (o płci znaczy się). Z Wednesday doszłyśmy do wniosku, że tak jest tam gdzie jest duże skupisko islamskich rodzin. Nie wiem na ile ten pomysł jest prawdziwy, bo równie dobrze może chodzić o zwykłe dorabianie sobie na prywatnych wizytach ;P
 To tyle tematem odpowiedzi.

Hormony szaleją jak rozpędzony tabun po dzikiej prerii ;P Jestem nieznośna do granic możliwości, ale sama uważam, że to nie złośliwość ino spostrzegawczość wyostrzona! Bo widzę rzeczy, których normalnie nie widziałam, tudzież po prostu mnie nie drażniły. Teraz zaś dostrzegam wyraźnie gdy ktoś: kłamie, zmyśla, koloryzuje, oszukuje, leni się, robi coś na odwal, nie dba o innych. I z tym ostatnim podpunktem to masakra jest. Już nawet nie wspomnę chłopaków we własnym domu (chociaż chyba K. ma najgorzej, bo ma teraz w domu dwóch nastolatków i ciężarną co jest wręcz zagrożeniem atomowym ;P) ale mnie wściekają ludzie obcy! W sumie niby nic takiego się nie dzieje, ale to nie jestem JA! Mnie nie przeszkadzały aż tak bardzo kobiety z wózkami na środku alejki sklepowej. Nie drażnili mnie kierowcy nie używający kierunków. Mogłabym wymieniać długo, ale boję się, że znowu się nakręcę ;P
 No i jeszcze asertywność gdzieś zgubiłam, więc staram się bardzo- milczeć! Dzięki temu, może nie zrażę do siebie wszystkich znajomych!

środa, 7 września 2011

Pierwsza fotka maleństwa.

 O ile pamiętam, to 12 lat temu scan wyglądał całkiem inaczej. Technologia jednak od tego czasu poszla do przodu tak bardzo, że to co zobaczyłam wczoraj na monitorze szpitalnego ultrasonografu wprawilo mnie w zdumienie. Byłam jednocześnie i zachwycona i oszołomiona i po prostu nie wierzyłam w to co widzę. K. też chyba się zaskoczył, oboje spodziewaliśmy się niewyraźnego obrazu, a tymczasem na ekranie było widać nie mniej i nie więcej jak maluśkiego człowieczka :) Spało maleśtwo, ale się obudziło i zaczęło kopać nóżkami i machać łapkami co było dokładnie widoczne, prawie się popłakałam ;P Fajnie jest móc zobaczyć maleństwo zanim się je poczuje :) Niesamowite przeżycie. A oto poniżej pierwsza fotka Maleństwa:

W tygodniu 13 + 2 dni Maleństwo mierzy 7cm :) Następna fotka 24 października i mamy nadzieję na informację o płci, bo w naszym szpitalu niestatety na razie takiej informacji nie udzielają ;(

niedziela, 4 września 2011

Bargain

 Jako, że to już się zaczyna drugi trymestr (aktualizacja nastąpi we wtorek) postanowiłam nie zwlekać i zająć się garderobą. Ciążowe paranoje powodują, że w ogóle się nie czuję w ciąży i mam wrażenie, że wtorkowy scan nic nie wykaże, niemniej jednak pomyślałam, że warto się przynajmniej zorientować w cenach ubrań ciążowych dostępnych na ebuyu, jako że ceny nowych  przyprawiają o zawrót głowy. I tym właśnie sposobem stałam się szczęśliwą posiadaczką całkiem pokaźnej ilości przydatnych łaszków. Zadowolona zaś jestem potrójnie, bo po pierwsze znaczna większość jest w kolorach czarnych co mi pasuje, bo nie lubię pstrokatej mody. Mniej więcej wiedziałam oczywiście w jakich kolorach są ubrania , które zamierzałam licytować, ale po niewielkim zdjęciu dostępnym na aukcji raczej niewiele było widać. Po drugie ilość całkiem pokaźna i do tego poduszka ciążowa gratis, jeśli bym to miała sama odebrać (było blisko więc poduszka jest moja) , a po trzecie zapłaciłam bardzo niewiele :) Wygrałam licytacje na 26 f za 30 rzeczy :D:D:D Dla porównania inne aukcje przy mniejszej ilości kończyły się na około 50 f. Miałam farta , ubrania nie są zniszczone, wyglądają na niewiele noszone, a niektóre są nawet z metkami. Cieszę się bardzo, zwłaszcza, że poprzednie ciąże przechodziłam w dresach (których nie lubię i źle się w nich czuję) i w jednej jedynej sukience, pożyczonej od mamy. Było mi niewygodnie i czułam się przez to gorzej.  Aż się nie mogę doczekać, kiedy będę mogła z nich korzystać, bo na razie jeszcze się od biedy mieszczę w starych :D

sobota, 27 sierpnia 2011

Suwaczek ma spoznienie?

 Wlasnie sie dowiedzialam, ze to juz 12 tydzien. Nawet nie wiadomo kiedy to zlecialo, a moze tak mi sie wydaje, ze to szybko leci bo kazdy podaje inna informacje? Troszke ponad tydzien temu mialam robiony scan, ktory wykazal 10 tydzien ciazy (bo to chyba scan wykazal, a nie lekarz sobie policzyl?) tymczasem w/g kalendarzy internetowych powinnam byc w 11 tc wtedy, a teraz wlasnie 12 (i tak pokazuja) tymczasem suwaczek ma jakby 2 dni spoznienia. I tak to sie miesza wszystko. Midwaifka wlasnie dzisiaj byla na wywiad no i tez twierdzi , ze 12, czyli ze zaraz powinnismy miec scan ten wlasciwy,  znaczy sie z mozliwoscia podpatrzenia i ze zdjeciami. Ciesze sie bardzo, bo poprzednie ciaze byly w PL i w tamtych czasach to taka usluge mozna sobie bylo prywatnie zamowic, za grube jak dla nas pieniadze. Tak wiec tym razem bedziemy mieli fotki z brzucha :) Fajnie. To bedzie takie bardzo swiadome macierzynstwo, bo i dostep do wiedzy latwiejszy (co czasami oczywiscie bardziej przeszkadza niz pomaga ;P) i czasy inne. Nie bez znaczenia jest tez miejsce pobytu. Dwa porody odbyly sie w polskich szpitalach i obu dobrze nie wspominam. Nie dosc , ze sam porod jest traumatyczny to jeszcze obsluga w szpitalach na dziale polozniczym bywala zwykle na bardoz niskim poziomie, i chodzi mi tu glownie o podejscie do kobiety. Nikt mi nic nie tlumaczyl, co z czym i dlaczego, wyborow zadnych, chociaz juz z drugim 12 lat temu cos sie zaczynalo zmieniac. Moglam pochodzic troche po korytarzu szpitala, ale coz z tego jak lekarz podaczas badania przebil mi pecherz plodowy i kazal reszte porodu przelezec, koszmar! Teraz wiem, ze tutaj calkiem inaczej to wyglada. Ze wszyscy pomagaja. A jeszcze niedawno sie dowiedzialam ze w moim szpitalu maja specjalne pokoje do rodzenia w odziale polozniczym, gdzie mozna rodzic w spokoju, bez ingerencji lekarzy, o ile oczywiscie nie ma przeciwaskazan. Podobno jest to dostepne jako normalna usluga NHS. Jak bedziemy planowac porod (bo tu sie pisze plan porodu!) to zapytam sie o to dokladnie. Wiem , ze mozna tez rodzic w wodzie, ale nie wiem czy ten rodzaj bylby dla mnie. No jakos tak nie potrafie paradowac przed obcymi z gola pupa ;P  Ja wiem , ze to wszystko to chormony. Pol roku do porodu , a ja juz o tym? heh, no ale co mam zrobic, jak po prostu zwariowalam na tym punkcie? Kazda godzina jest wypelniona mysla o tym co bedzie, jak bedzie. Tak jakbym ciage nie wierzyla, jakbym sie bala ,ze to tylko sen. A przeciez boje sie tez okropnie, no bo jak my sobie damy rade? Pocieszam meza, ze damy rade, robie mu awantury, ze jak on w ogole moze watpic, a wlasnie sama zastanawiam sie jak sobie damy rade? Z drugiej strony zas wiem , ze wszsystko bedzie dobrze, bo skoro jestem w ciazy to znaczy, ze tak mialo byc.
 Mam juz wstepnie ustalone imiona, chociaz na poczatku mialam nadzieje duza na dziewczynke, tak teraz jakos wszystko mi jedno. A imie dla chlopca jest wrecz boskie, chociaz nie wiem co na to K. bo jakos tak nie za bardzo mi chce  odpowiedziec.
 No wiec jak widac odbilo Wiedzmie kompletnie :D

wtorek, 23 sierpnia 2011

Początek końca.

Za nami dwa  pierwsze miesiące. Okres w moim przypadku dość ciężki bo niepewny, czy zarodek się utrzyma? Na szczęście, wiem już na pewno, że serduszko zabiło, a to oznacza, że śmiało możemy się cieszyć. To jest początek 11 tygodnia, czyli wszystko powinno być na miejscu. Czekamy na wizytę midwajfki (angielska położna) i ustalenie terminu badania USG.

niedziela, 21 sierpnia 2011

Pierwsze koty za płoty

Halo Halo! Próba generalna! Okazało się, że potrzebuję miejscówki w sieci z dala od przypadkowych troli i niechcianych gości. Więc jestem tu, gdzie już kiedyś próbowałam, ale serca nie miałam. Teraz serca mam dwa wiec i potrzeba stworzenia czegoś w rodzaju pamiętnika ciążowego powstała,a wraz z nią powstał tenże oto blog  ;D Trochę się muszę rozejrzeć jak to działa, jak wkleić suwaczek i takie tam więc pewnie od czasu do czasu będą się pojawiały zmiany i odmiany :)  No to pierwszy post jest :)