piątek, 30 grudnia 2011

Siódmy miesiąc

 Tak wiem, czas mija bardzo szybko. Zostało nam zaledwie 2 i pół miesiąca. Już się nie czuję taka sexi ;P Właściwie to czuję się grubo, ale w porównaniu z innymi ciężarówkami tom chudzina nadal, a przynajmniej tak ja to widzę ;)
 Tydzień temu mieliśmy wizytę u midłajfki. K. wybrał się z nami, żeby podsłuchać Antoszewskiego od środka. Mały jeszcze tydzień temu leżał sobie główką pod sercem a dupką w stronę prawą, zaś dziś, czyli równo tydzień później wyraźnie czuję kopnięcia skierowane do góry, a tam gdzie do niedawna była jego główka jest jakoś tak miękko ;) Czyli, że się chłopak zawstydził i fiknął na prawidłową pozycję.
 Ogólnie czuję się dobrze, wszystko wróciło do normy, jestem mniej nerwowa, albo może raczej bardziej nad sobą panuję w każdym razie już działam bez melisy.
 Przerwa świąteczna minęła nam cicho i spokojnie z szydełkiem w ręku. Zdjęcia dzieł w kolejnym poście.
Od dzisiaj zaczynamy pracę na nowo, ciekawe czy popracuję do lutego, a może i w lutym też ? Fajnie tak się siedzi w domu, ale po kilku dniach człowiek dziczeje ;P Co prawda tyle mam do zrobienia przed porodem, że przydałoby się rozłożyć wszystko na raty, ale z doświadczenia wiem, że nawet jeśli czegoś się nie zrobi to życie i tak się będzie toczyło swoim torem :D
 Czy to już jest czas na spakowanie torby szpitalnej?

środa, 14 grudnia 2011

Kolorowo mi


Pozazdrościłam koleżance blogowej kolorowego kocyka. Chodziłam koło tego pomysłu kilka miesięcy, aż w końcu nadejszła ta wiekopomna chwila i mimo śniegu, wichury i ogólnie niesprzyjającej spacerom aurze, wybrałam się do miasta w celu zakupienia odpowiednich kolorów anilanki. Miałam wczoraj dobry dzień. Oto efekt wieczorny. Robi się to cudo tak przyjemnie, że myślę iż z końcem tygodnia ukończe to dzieło. Antoszewski będzie miał najładniejszy kocyk na całej dzielnicy:D