sobota, 28 stycznia 2012

Koszmar pakowania torby szpitalnej

 Tak , to był koszmar. Chodziłam wokól tego jak nawiedzona i mimo zrobionej listy rzeczy mniej lub bardziej niezbędnych nie wiedziałam jak się do tego zabrać. Problem polega na tym, że najbardziej w tym pakowaniu torby szpitalnej to za bardzo nie wiadomo ile czego potrzeba. Bo, że majtki są potrzebne to wiadomo, ale ile to jest dużo? Ciągle nie wiem czy będzie cesarka czy sn (siły natury) więc też nie wiem ile zostanę w szpitalu. Ten problem odrzuciłam w końcu, bo przecież cesarkę można zaliczyć i bez planowania, jak coś pójdzie nie tak, więc tak czy siak nigdy pewnym do końca być nie można. No i nie mieszkamy na końcu świata, więc zawsze K. może dowieźć ;)
 Tak wygląda moje torba:
Na poród

  • koszula nocna z primarku krótka ;P
  • szlafrok cienki
  • kapcie i laczki pod prysznic
  • balsam do ust
  • skarpety cieple i normalne
  • ręcznik kąpielowy
  • gumka do włosów
  • maska na oczy
  • batoniki zbożowe i woda no coś do pojedzenia
  • kubek ze słomką
  • lista rzeczy na ostatnią chwilę przypięta do tablicy pamięci a na niej:
  • zegarek na rękę
  • telefony + ładowarka
  • dokumenty (maternity notes i insurance)
  • płyty z muzyką (GBH i coś z klasyki)
Na po:

  • Dwie koszule
  • szampon, mydło w płynie, szczoteczka do zębów, pasta, krem i tusz do rzęs
  • szczotka do włosów
  • wkładki laktacyjne
  • tzw. maternity pads (jak to jest po polsku?)
  • majtki (dużo :P)
  • staniki do karmienia
  • szlafrok (powinnam mieć ciemny, ale niestety nie mam)
  • ręcznik czarny
  • ubrania na wyjście (te same co przed porodem)
Dla malucha:

  • 4 body z krótkim rękawkiem
  • 4 pajacyki
  • paczka pieluch newborn
  • 2 czapeczki
  • ubranie na wyjście (kombinezon bo to marzec będzie)
  • waciki
  • ręcznik z kapturkiem
  • skarpetki i mitenki
  • przybornik
  • lista na ostatnią chwilę:
  • fotelik samochodowy 
  • kocyk
I tak to wygląda u mnie. Najciekawsze, że we wszystkich poradnikach piszą - spakuj się- będziesz spać spokojnie. No cóż, jak już się spakowałam to aż mi się słabo zrobiło, że już gotowa jestem.


 Od ponad tygodnia jest mi cieżko. Chodzę jak pingwin bo bolą kości. Jestem nerwowa, a raczej czuję dziwny niepokój i dusi mnie w klatce piersiowej. Śpię coraz krócej, jednak się wysypiam. Antoszewski zaś panoszy się w coraz ciaśniejszej przestrzeni jak u siebie ;P To jeszcze na razie nie boli...mocno. Ale jest fajne ;)
 W związku z tym, że ruszać się już mi jest  ciężko, zwłaszcza zniżać się do okolic przyziemnych postanowiłam zakończyć w przyszłym tygodniu działalność zawodową ;p Czyli przechodzę w stan częściowego spoczynku. Czas po temu najwyższy, bo wypadałoby jakoś zorganizować dom. A będzie to wielce strategiczne zadanie.

sobota, 21 stycznia 2012

W okowach nałogu

Od kilku dni mam nawroty objawów uzależnienia od tytoniu. Ta ciąża właściwie zaczęła się z papierosami i nawet jak już wiedziałam, że coś tam się tworzy to paliłam, paliłam z każdym dniem więcej. Tak jakby moje dziecko mnie do tego zmuszało. I takie odczucie właściwie towarzyszy mi w całym okresie, raz jest słabsze raz silniejesze (Jak ostatnio), ale za każdym razem bardzo intensywne. Na tyle intensywne, że czuję smak (?) i zapach palonego tytoniu. Odstawiłam papierosy po krótkim wyznaniu o nałogu Leicy, po prostu poczułam się winna, że jakieś wymówki szukam i nie dbam o dziecko. Sama jakoś nie potrafiłam sobie tego wytłumaczyć. Działo się to jeszcze przed 12 tyg. Wcześniej zaś nie paliłam około pół roku, lae tak się ulożyło, że sięgnęłam znowu, a nawroty do nałogu są zwykle bardzo intensywne. Teraz zaś obawiam się, że jeśli urodzę, i nadal będę miała te same odczucia co teraz, to mogę nie dać sobie rady. Z drugiej zaś strony, papierosy mi śmierdzą, są obrzydliwe i do tego powodują ból głowy. Może ktoś mi kiedyś wyjaśni jak to jest, że człowiek chociaż wie, że coś mu szkodzi to szuka wymówek, czasami bardzo głupich wymówek, byle tylko usprawiedliwić swoje grzeszki. Kiedyś lubiłam palić, lubiłam sam proces zaciągnięcia się dymem, lubiłam też zapach skóry nasiąkniętej wonią palonego tytoniu.
  Muszę koniecznie wpisać sobie na listę "things to do" wizytę w antynikotynowym ośrodku zanim jeszcze raz sięgnę po papierosa! Nie chce wrócić do nałogów, żadnych! Wolę te nowe ;)

wtorek, 17 stycznia 2012

Rasujemy wózek i cesarka czy nie cesarka?

 Kupiłam jakiś czas temu na ebay farbę do kół od naszego wózka. Wózek ma w końcu lat 40 i wiek jego najbardziej odbił się na kołach właśnie. Farba miała być rewelacyjna o czym miały świadczyć fidbeki zadowolonych klientów. Nie powiem, że oczekiwałam cudów, ale sądząc z opisu produktu, byłam pewna , że to pewnie jakiś rodzaj farby kauczukowej będzie, więc szczerze się zdziwiliśmy, gdy po otworzeniu słoiczka zapach znajomy wyleciał. Zmysł powonienia wcale nas nie zawiódł. Zwykła farba akrylowa. Jak nic. Tylko ta cena w takim razie! Jeszcze dałam jej szansę, zostawiłam na noc. Nic nie pomogło, farbę można było zmyć z łatwością. Sklep mi reklamację przyjął, nie powiem, tylko te ich tłumaczenie, że 100% zadowolonych klientów... Cóż, większość komentarzy dotyczyła szybkiej dostawy, nie znalazłam nic o działaniu cudownym produktu. Ostatnim komentarzem pochwalili się w trakcie załatwiania reklamacji, że niby ja się czepiam bo klient zadowolony- cóż, owszem, klient napisał , że "grejt staf" bo wymalował jednym słoiczkiem 18 opon ;P Czyli, że wózki na sprzedaż ma albo do innego użytku. Na pewno nie na spacery (współczuję klientom takich podrasowanych wózków). Takiej farby jak tamta to mamy w domu dużo. K. pomalował pozostałe koła, potem farbę spłukał i voila :) Wszystkie 4 opony jednakowe :)

*~~*~~*~~*~~*~~*~~*~~*~~*~~*~~*~~*~~*~~*~~*~~

Wczoraj miałam długo oczekiwany scan. Miało się wyjaśnić, nie wyjaśniło się nic ;( Za 4 tygodnie następny. Antoszewski zdrowy i w jednym wymiarowym kawałku, wody w ilości normalnej, wsio w normie tylko te łożysko! Przesunęło się owszem, ale nadal częściowo zasłania szyjkę, czyli lekarze chcą z decyzją poczekać. Za 4 tygodnie na scanie będzie widać czy się dalej przesuwa czy to już koniec, jeśli to koniec to znaczy, że będzie cesarka.  A ja im bliżej rozwiązania tym bardziej nerwowo do tematu podchodzę. I zaczynam się bać i cesarki i naturalnego. Uniknąć nie uniknę, ale już sama nie wiem czy się mam cieszyć czy nie cieszyć. Lekarka w szpitalu jakaś taka dziwna była (gadała do siebie) i nie za bardzo wiem czy dobrze zrozumiałam co mówiła, ale chyba coś o tym, że jeśli mi łożysko będzie zasłaniało ujście szyjki na mniej niż 4 milimetry (chyba, bo już nie pamiętam czy nie centymetry?) to wtedy mogę bezpiecznie rodzić, jeśli więcej niż ta granica to skierowanie na cesarkę.
 Powinnam chyba już spakować torbę do szpitala i kompletnie nie mam pojęcia jak się do tego zabrać. Pamiętam jak Ola się głowiła, teraz widzę , że jak nas osobiście temat dotyczy to sprawy wyglądają całkiem inaczej. Ola pisz mi co potrzebne, a co zbędne.

niedziela, 15 stycznia 2012

W oczekiwaniu na foty...

Pewnego dnia znajoma nasza blogerka (Wednesday) zaproponowała, że zrobi mi (to znaczy nam , ale teraz pisze dla LysejGóry więc będę tylko JA) sesję za co jej bardzo, bardzo dziekuję.
Wednesday kończy już niedługo studia fotograficzne i otwiera się ze swoim własnym biznesem (w tym miejscu wszyscy Wed gratulują i życzą powodzenia), a w związku z tym jak mniemam, szuka sobie dziewczyna ofiar :) No i tak się złożyło, że jestem jej drugą (a może trzecią bo przecież ona ciągle męża torturuje i dzieci ;P) ofiarą profesjonalnej sesji. I bardzo się cieszę, że się zgodziłam i w ogóle, że się udało spotkać. Jak tylko dostanę płytkę to oczywiście pochwalę się zdjęciami.
 A jak było na takiej sesji? Wspaniale! I ja bez lampki szampana czy wina byłam (oferują zwykle w pakietach fotograficznych). No i tak sobie pomyślałam na stare lata, że modelki i modele to mają bardzo fajną pracę. Mogłabym tak pracować ;P I chyba sobie jeszcze jedną sesję zafunduję , ale to, już jak przestanę być inkubatorem ;P
 Dublinio- masz naprawdę świetny prezent gwiazdkowy!

niedziela, 1 stycznia 2012

Radosna tfÓrczość Wiedźmy


Obiecane zdjęcia szydełkowych dzieł Wiedźmowych, wytworzonych w ostatnich tygodniach. Tak, tak... święta minęły mi z szydełkiem w ręku. Sylwester zresztą też i sobie to chwalę nawet, bo u mnie to zwykle takie zrywy są, szybko się nudzę...





Nie wiem czemu, ale zdjęcie żółtego króliczka od tyłu nie chce mi się załadować, a tam przecież ogonek jest ;(
 No i jak pewnie niektórzy widzieli na fejsie brakuje tutaj gwoździa programu czyli ulubieńca MarioBrossManiaków- Yoshiego. Muszę znaleźć fotkę to dokleję, tylko nie bardzo jeszcze kumam o co chodzi z formatowaniem postów w bloggerze i jakoś tak mi to opornie idzie. Teraz na tapecie oczywiście dalej szydełko tylko, że wpadł mi do głowy nowy pomysł. Postanowiłam się trochę pomęczyć i zrobić narzutę na fotel bujany. Narzuta będzie z kwadracików kolorowych czyli takie cygańskie cudo. Na razie mam ze 30 kwadracików, ale chyba jeszcze muszę ich trochę natrzaskać żeby złożyć to w jakąś konkretną narzutę, życzcie zatem powodzenia tak jak ja Wam ....

pomyślności w Nowym Roku 2012 :D 



No i znalazłam Yoshiego :


Wzory zaczerpnięte ze skarbnicy wzorów Ravelry