wtorek, 11 października 2011

Midwife moja przydzielona urzędowo ...

  Miałam wczoraj consulting w szpitalu. Półtorej godziny czekania tylko po to, żeby mi lekarz od ciąży (obstretics) powiedział, że wyglądam ... zdrowo! No dziekuje pan doktor, ale to akurat wiem. Ja tu jestem w troszkę innej sprawie, bo mi midwifka powiedziała, że... no i tu się właśnie zacznie narzekanie :) Albo i nie narzekanie , a wątpliwości, które muszę gdzieś zamieścić/przetrawić zanim podejmę jakieś kroki...
 Generalnie, to prawie byłam zadowolona, bo tyle się słyszy o opiece medycznej w UK (złego najczęściej), a ja tu sobie w małej przychodni dzielnicowej ani w kolejkach nie stoję, ani paracetamolem na wszystko mnie nie leczą (chociaż doktor GP w turbanie jeszcze do niedawna przyjmował, ale chyba mu kazali zdjąć na godziny pracy) antybiotykiem w razie potrzeby częstując. Krewkę zbadać chciałam, bo bałam się czy na pewno zdrowa byłam- proszę bardzo, o to skierowanie itd w tym temacie. No więc jak zaszłam w ciążę, to wiedziałam mniej więcej jak to tu wygląda. A wygląda inaczej niż w Polsce tylko,że tego w Polsce to ja już raczej nie pamiętam. No ale to i owo pokazywać obcemu facetowi można było legalnie ;P Tu natomiast w podwozie nie zagląda się bez potrzeby. Póki jeździ to lepiej nie ruszać. No i słusznie! Się z tym akurat zgadzam, bo moja ignorancja sięga bardzo głęboko i gdzieś mam wszelkie sugestie co do profilaktyki (proszę się nie urażać ;P). Ja profilaktycznie unikam lekarzy, chodzę wtedy gdy muszę, a ogólnie wychodzę z założenia, że jestem jak to mówią nie gniotsa, nie łamiotsa ;P Dobra, nie to chciałam napisać, miało być o midwife (czyli położnej) bo to ona tutaj prowadzi ciążę, od początku do okresu połogowego. Jeśli nie ma żadnych komplikacji oczywiście. No więc pierwsze spotkanie odbyło się jeszcze przed 12 tc, na którym położna zrobiła wywiad. Dopytała o dzieci, ciąże, porody i poronienia. Problemy zdrowotne- nie ma ;) Usypiano panią? -Hmmm no właściwie to raz tak- i to właśnie skłoniło położną do skierowania mnie do lekarza od ciężarnych. Po drugim porodzie miałam problemy z nadżerką, dostałam skierowanie na wycinek szyjki macicy. W związku z tym, że kompletnie nie wiedziałam jak to jest po angielsku, to powiedziałam coś takiego- a small tissue taken from cervix - żeby obrazowo w sumie było, jako położna powinna się domyślić od razu, nawet jeśli to się nazywa inaczej, a dokładne tłumaczenie nie ma sensu. Wyszło je, że to colposcopy. Możliwe, chociaż głowy nie dam, bo mnie uśpiono więc nie wiem co mi robili (głupie uczucie tak odjechać z gołą pupą na wierzchu). No więc stąd było to skierowanie do lekarza, bo , że niby ma on sprawdzić czy się wszystko zrosło dobrze i czy nie ma przeciwskazań do porodu naturalnego, albo czy sie coś nie bedzie działo. Laik jestem. Skoro położna tak mówi to chyba wie co mówi? Chyba, bo lekarz stwierdził , że taki zabieg nie ma kompletnie wpływu na późniejsze ciąże. Przy okazji bardzo się zdziwił, gdy zobaczył moją kartę ciąży w której moje BMI jak wół stało , że 18.5 :D przy wzroście 164 to tak jakby niedowaga zdeczka ;P A wyglądam ZDROWO ;) Położna sobie tak wpisała moją wagę- 50 KILO. No i tłumaczyłam lekarzowi, że ja sobie tej karty nie wypisywałam, że to ona i , że mówiłam, że tam pomyłka jest...ech. Ona mi powiedziała, że to nieistotne bo- tu się nie kontroluje wagi ciężarnych- to jej słowa. Lekarz był innego zdania. I teraz nie wiem, czy lekarz konował czy położna do bani??? No i jeszcze jeden zgrzyt był o którym już na FB pisałam. Podczas trzeciej wizyty, pani położna oglądając moje wyniki krwi stwierdziła, że muszę się zaszczepić na ospę wietrzną! I to był ten moment w , którym tak naprawdę zaczęłam wątpić w jej doświadczenie. Zadzwoniła do mnie po godzinie czy dwóch z informacją, że nie , że jednak nie będą szczepić, ale mam uważać. No a wczoraj doszło jeszcze to co powiedział lekarz.
 Nie panikuje, nie narzekam, ale ta osoba ma się mną opiekować , a kto wie czy nie będę z nią rodzić.
Och i jeszcze mi się przypomniało, że ona ma albo wadę wymowy, albo mówi jakimś slangiem i nie zawsze ją rozumiem, znaczy się rozumiem co mówi, ale jak powtórzy mi wolniej, ale do tego to się przyczepiłam po wszystkim... i co mam iść do przychodni i się dowiadywać o inną czy poczekać jeszcze? W sumie to zależy mi na tym, żeby położna wiedziała co ma robić, a nie dzwoniła po koleżankach się dowiadywać ;P

ps. już mi się nie chce sprawdzać stylistyki i błędów... poprawię przy okazji :)

6 komentarzy:

  1. ja na szczescie polozna mam zajefajna ale z tego co czytam tutaj...lekarz madrzejszy!!! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. No położna trochę głupotę zrobiła z pomyłką wagową gdyż waga w czasie ciąży jest super ważna. Każda wizyta u lekarza czy położnej to pierwsza sprawa to stawanie na wadze. Dla nich to pewnie trochę szok,że taka chudzinka bo wiadomo jak jest..Tu czasem nie wiadomo czy kobieta w ciąży czy tylko troszeczkę wzdęta po obiedzie ;-)

    OdpowiedzUsuń
  3. nie wiem nic na te tematy, ale ciesze sie, ze odkrylam Twojego ciazowego bloga. Sciskam
    Monia

    OdpowiedzUsuń
  4. @ Monia (shyja?), ja tez sie ciesze ;)
    @ wednesday: no widzisz tu nikt mnie nie stawial na wage, w sumie raz tylko jak bylam po scanie pierwszym... Z tego co czytalam w necie to faktycznie lekarze sie specjalnie waga nie przsejmuja jesli nie ma wskazan wizualnych do martwienia, a u mnei nie ma, bo wygladam "zdrowo" ;P
    @ Medieval: no w twoim przypadku to cale szczescie przeciez, u mnie nie ma zadnych powiklan, wlasciwie to czasami zapominam , ze jestem w ciazy ;P

    OdpowiedzUsuń
  5. Potwierdzam: waga ważna jest! A Ty Wiedźma nie narzekaj, lepiej niech połozna się skonsultuje zanim wdroży w życie jakieś niedouczone działania....

    OdpowiedzUsuń
  6. ooo to jakas opcja jest, bede o tym pamietac :)

    OdpowiedzUsuń