czwartek, 1 marca 2012

Marcowac, marzenie, w marcu jak w garcu, marzanna....wiosna!

 I tak w dwupaku doczekaliśmy marca ;) Zwiastun wiosny, tej prawdziwej, tej cieplej i tej kapryśnej.
Marnie mi jakoś idzie prowadzenie zapisków ciążowych. Inny był zamiar, a inne wykonanie co u mnie jak zwykle chroniczne.
 Od ostatniego posta zmieniło się tyle, że ustaliłam przyczynę niepokoju. Braxton Hicks się kłania. Tamte dwa dni były dość niepokojące, ponieważ skurcze się nasilały zamiast łagodnieć, no ale przeszło. Czerwona pisze, że ma tak samo co miesiąc (PMS) heh, bo właśnie tak to jest z tymi dolegliwościami przed porodem, jak i przed menstruacją. Przechlapane mamy pod tym względem. Wracając do skurczy  - występują dość nieregularnie, ale cieszę się z każdego bo to mnie zbliża do rozwiązania. Organizm się przygotowuje do wysiłku. Czop śluzowy odszedł właśnie w tamtych niepokojących dniach, a ( jak uspokoiła mnie Londonerka ) to oznacza, że od tego momentu powinnam urodzić w ciągu 2 tygodni, czyli dokładnie w ustalonym terminie. Mam nadzieję, bo nie wiem czy zniosę nerwowo kolejne przenoszenie. Na razie z dnia na dzień czuję się dziwniej, a ostatnio włączył mi się syndrom gniazdowania. Ale nie nie, nie o sprzątanie chodzi (to akurat mnie nie pociąga, chociaż zauważam niedociągnięcia i to jest słabo powiedziane) , w związku z polepszeniem się pogody na ogródek mnie ciągnie! Przycinam, wyrywam i planuje. Mają podnieść cenę wody o 6% gdzie po zeszłorocznym gardeningu rachunki nasze są niebotyczne. Tak więc w tym pomidorów nie będzie, no może jeden mały krzaczek w doniczce, just for fun. Trawka będzie musiała poradzić sobie bez wody, najwyżej zamieni się w pustynie. Podlewanie tylko z konewki i tu chyba zakupię drugą, bo z jedną latać to dwa razy więcej czasu. Sąsiad mój ulubiony ma wodę na ryczałt, muszę z nim zagadać, żeby mi dolewał do beczki ;) Jemu nic nie ubędzie, a my może jakoś zaoszczędzimy. Tak to kurcze jest jak się ma liczniki. Dobre są jak się mieszka na flacie i bez rodziny. Z ogrodem to inna sprawa. Taki ogród przydomowy to jest bardzo fajna sprawa i można się zakochać. Wciąga. Jeszcze 3 lata temu mieliśmy tu tylko trawę i syf. A teraz kwiatki co roku nowe dosadzam, drzewka przycinam... tylko brak mi jeszcze zacięcia w nauce co i jak. Mamy na ten przykład kilka drzew jabłkowych (taka odmiana co rośnie płasko) i jedną gruszę. Oba drzewa zaatakował jakiś grzyb, takie zielonkawe chropowate paskudztwo, i nie mam zacięcia, żeby sie do ogrodniczego bryknąć i spytać o soluszyn. Niestety w tym roku zauważyłam to paskudztwo również na przedzie ogrodu, na naszej japońskiej wierzbie ;( Coś trzeba koniecznie z tym zrobić
 No i tak właśnie jak w poście tak i w życiu- mam ADHD i biorę się za tysiąc rzeczy na raz.
  Wczoraj byłam ostatni dzień w pracy. Smutno mi się zrobiło. Nawet nie wiem, czy będę mogła wrócić? Zobaczymy. A tak po za tym to psychika siadła całkiem.
 Nie do wiary, że za tydzień albo dwa będzie z nami nowy człowieczek. Normalnie mam pustkę w głowie i nie wierzę , że te wszystkie pieluchy i ubranka i sprzęty będą w użyciu. Nawet nie wiem jak! Serio mnie się powinno traktować jak pierworódkę ;P Ja nie wiem jak te nasze mamy to wszystko pamiętają (a pamiętają bo radzą od czasu do czasu coś tam). Ja mam w głowie pustkę. Jedyne co wiem, to że taka mała larwa wzbudza współczucie i jest najukochańsza na świecie. Wszyscy mi każą odpoczywać, a ja nie wierzę , że muszę. Wydaje mi się, ze dzidzia będzie tylko jadła i spała. Ech! Marudzę!

1 komentarz:

  1. Kochana na ja zawsze myslałam, że przy drugim to takie wszystko jest prostsze. A tu czytam i wracam wspomnieniami do porodu mojej córci. Boże jaka ja byłam odwazna, bo nie wiedziałam do końca co mnie czeka. Pod koniec ciązy też miałam załamanie, miałam dosć i bałam się jak cholera jak to będzie we trójkę.
    Będzie dobrze. Głowa do góry, brzuch do przodu.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń