poniedziałek, 24 grudnia 2012
Merry Xmas
poniedziałek, 17 grudnia 2012
szybko szybko coraz szybciej
wtorek, 11 grudnia 2012
9 miesięcy na liczniku- zaczynamy raczkować
Przez ostatni miesiąc w życiu Antoszewskiego zaszło kilka znaczących zmian, a ostatnia ta najważniejsza, na 20 minut przed dzisiejszym spaniem ;) Antos zrobił swoje pierwsze kilka kroczko-raczków ;) Tak, tak... dzidzia wreszcie ruszyła. Ja oczywiście nie przygotowałam na ten czas domu w ogóle i znowu będzie wszystko na ostatnią chwilę. Tak się dziwnie troszkę złożyło z tym jego raczkowaniem z pierwszą wizytą w żłobku, w którym młodsza dziewczynka na czterech przypełzła do Antka ... czyżby się chłopak zawstydził? Jakby nie było rezultat jest istotny :)
Ząbki w buzi dwa. Pierwsze próby klaskania łapkami, jeszcze nieporadne, ale zawsze. Taki trochę leniuszek z tego mojego Antosia. Zobaczymy jak to będzie, jak zacznie żłobek.
Parę słów o tym właśnie. W związku z tym, że tata Antka nie będzie mógł od nowego roku zajmować się małym w czasie moich godzin roboczych, musiała znienacka zacząć szukać opieki. I się załamałam z deczka. Opiekunki wszelkie jakieś takie mało wiarygodne się wydawały. No 5 dzieci w różnym wieku i taka kobieta bierze maluszka, odwozi ze szkły dziecie, do szkoły... ogłoszenie mówi o tym , że ciągle się szkoli, bierze dzieci od rana do wieczora, chodzi na spacery, do centrów z dziećmi , gotuje sama i cholera wie co jeszcze... uwierzycie??? Ja mam malutkie dziecko, pracę na pół etatu i się nie uczę , ale czasu na ugotowanie czy posprzątanie nie mam jeśli siądę do zabawy z dzidzią... wyłączając fecebook zyskuje jedynie trochę czasu na hobby, ale żeby aż tak? Albo takie: Polka się ogłasza: "zaopiekuję się twoim skarbem u siebie w domu. Mam 3 swoich dzieci w wieku 1-2-3 latka i z chęcią zaopiekuję się twoim skarbem. Przyjdź i zobacz jak szczęśliwy będzie...twój skarb" ;) No tak, jak ktoś ma dziecko zamiast skarbu to lepiej niech się tam nie pojawia ;P
Dobra czepiam się, ale co mam zrobić? Nie ufam i boję się. Wybrałam żłobek. Trzeba go było jeszcze znaleźć i to taki , który przyjmie dzidzie w godzinach szkolnych. Pierwszy jaki mnie zaprosił - załamka. Już chciałam zrezygnować z pracy ;p No ale trzeba było zakasać rękawy i szukać dalej. Wczoraj w momencie takiego załamania właśnie, wygooglowałam sobie nursery w mieście i zadzwoniłam do kolejnego w pobliżu. Zaprosili od razu- znowu pomyślałam, że masakra będzie. No bo jak mają miejsca? Okazało się , że atmosfera tam panująca dodała mi skrzydeł ;) Dzieci uśmiechnięte, szczęśliwe Widać , że panie o nie dbają. Dzisiaj byliśmy tam na wieczorku zapoznawczym ;P Antosiowi się podobało, chociaż spanikował jak wstałam z podłogi. Będziemy tak chodzić tam codziennie, żeby się oswoić troszkę. Niestety żłobek zamykają w przyszłą środę na okres świąteczny i nie wiem czy przez te kilka dni przerwy Antoś nie zapomni miejsca... No i jeszcze zgłosił się jeszcze jeden żłobek. W czwartek idę zobaczyć. Bo w sumie to dobrze byłoby znaleźć taki, który nie jest zamknięty na holidaye. No chyba, że wtedy childminderke na okresy świąteczne?
Masakra z opieką dla mam pracujących. Bo co zrobić z dzieckiem w czasie tych wszystkich wolnych?
środa, 21 listopada 2012
Upiór w operze
Przedstawienie na sklalę światową jak mniemam i chociaż nie jestem znawcą to potrafię dostrzec kunszt aktorski. Piosenki odśpiewane z polotem, scenografia również ciekawa, chociaż teatr wcale nie za duży. Nie bedę opisywała ani w czyjej reżyserii ani jacy aktorzy bo nie znam i nic o nich nie wiem. Kto ciekawy wszystkiego dowie się z tego linku. Byłam zachwycona od pierwszych taktów , dreszcze mnie przeszły od stóp do głów i nie mogłam uwierzyć , że tam jestem. Tak się wciągnęłam, że w pewnym momencie przeniosłam się duszą na scenę. Nie było wokoło mnie nic tylko scena i aktorzy na niej. Były momenty wzruszenia, teatr wypełniony po brzegi i w ciszy słychać jedynie pociągania nosem... Wróciłam wypoczęta i rozpromieniona jak po dobrym seksie, ale też prawie, że doznałam tam ekstazy. Ekstazy umysłu, Super sprawa :)
Poniżej kilka fotek z przedstawienia na którym byłam. Pobrane z FaceBooka :)
Jak widać na powyższych zdjęciach, pełen przepych i kaskaderka z pirotechniką ;P Wybuchy też były... Podobno w Londynie spadł podczas tych wybuchów na publiczność żyrandol, który jest częścią scenografii , jest ZAJEBIŚCIE wielki i wisi nad widzami;)
Co mnie jak zwykle na początku zdegustowało to publiczność właśnie. Ja rozumiem, że mamy XXI wiek , ale z plastikowym kubkiem z piwem na sztukę??? Już pal licho te jeansy , swetry i koszule w kratę (sama zakładam glany do sukienki ;P) ale chipsy i piwo??? Serio?
Jak macie okazję się wybrać to polecam gorąco, naprawdę niesamowite przeżycie ;)
sobota, 10 listopada 2012
8 miesiąc zaczęty z ząbkiem ;)
Czasami wydaje mi się, że kiedyś byłam inna, a czasami mam wrażenie, że czas się cofnął o 18 lat. Antek bardzo przypomina swojego starszego brata. Tak bardzo, że aż mnie to przeraża czy dam sobie radę ;P I ciekawe też czy Mrówka będzie inny jak dorośnie, bo przecież przez te 18 lat nabrałam jakiegoś doświadczenia w wychowaniu dzieci? Ekspertem może nie jestem i na pewno daleko mi do pełnych miłości i ciepła tzw. Matek Polek no ale jednak bardziej się staram niż kiedyś. Więcej rozumiem i przede wszystkim wiem, że czas płynie szybko i chociaż teraz jest niewyobrażalnie ciężko to za kilka lat będę te moje udręki czytała z rozżewnieniem ;) Ale miało być rocznicowo!
Mamy pierwszy ząbek!!!!
Ostatnie dni były na tyle ciężkie, że już myślałam, że sobie oszaleje i pojadę na wczasy na oddział psychitryczny. Serio! Zwątpiłam w swoją cierpliwość. Wszystko zaś dlatego, że już kilka miesięcy temu Antek wykazywał objawy ząbkowania i nic z tego nie było więc tym razem myślałam o wszelkich możliwościach oprócz ząbkowania właśnie! No i w końcu jest :) Jak przedwczoraj zobaczyłam małą dziureczkę w dziąśle tak od razu cierpliwość mi powrócia :) No i dziś pokazała się biel, taka maleńka ale jest :) I apetyt wrócił dziecku , że hoho! Aż się miło na sercu robi.
Więcej osiągnięć na ten miesiąc chyba nie ma ;) Mrówka próbuje wstawać na nóżki, ale jeszcze jest za słaby. Rączki też ma słabe i na brzuchu nielubi nadal, chociaż to mu nie przeszkadza próbować. Jak mały atleta wysila się za każdym razem gdy siedzi na pupie i stara przejść do pozycji raczkowania. Wydaje mi się , że trochę mu ciężko bo nie mam dywanu na podłodze i mały się ślizga za bardzo. Trzeba coś pomyśleć bo i w tyłek zimno tak na gołej podłodze siedzieć ;)
poniedziałek, 5 listopada 2012
Nie mam pomyslu na tytul
Ostatnio zas jestem okropnie rozbita i wszystko robie na sile! Ciezko jest utrzymac pozytywne spojrzenie na swiat , kiedy po 20 latach zmienia sie status z malzenskiego na single ... W glowie mialam raczej zawsze do grobowej deski. Stawialam na to , ze zestarzejemy sie razem i ludzie beda sie pytali jak my to robimy ;P Coz , zycie okazalo sie brutalne i sen o szczesliwej starosci we dwoje przerodzil sie w koszmar codziennosci w pojedynke. Kazdy medal ma dwie strony wiec i ten moj tez oczywiscie ma ta dobra ;) Mam nadzieje, ze te wszyskie doly i zle samopoczucia wreszcie odejda w zapomnienie i zaczne w koncu zyc z usmiechem na ustach ( i korzystac z dobrodziejstw singlostwa). Najwiecej zas chyba doluje mnie swiadomosc, ze przeciez ja nawet nie wiem jak to jest byc samemu. Jak sie zachowac, jak zawierac znajomosci... Przydalyby mi sie wakacje, takie prawdziwe wakacje z dala od wszystkiego, tylko czy wtedy nie okazaloby sie, ze niewiem kim jestem?
niedziela, 21 października 2012
Litości panie, litości
No więc jak się tak przeraziłam to postanowiłam ,że może uda mi się przygotować trochę i przesuniemy Mrówce plan dnia! O naiwności!
Do tej pory wyglądało to tak: pobudka 4-5 ... wyjęcie z łóżeczka koło 6 rano, mleczko, trochę zabawy i drzemka (ostatnio nawet do 2 godzin) , około 11-12 znowu kaszka, zabawa i drzemka czasowo minimum godzinka. Potem zabawa, owocek , spacerek, obiadzik i drzemka tak gdzieś koło 3... potem po ostatniej drzemce Antoś wytrzymuje do 7 i odjeżdża na co mu pozwalam.. za sugestią koleżanki postanowiłam , że napcham dzidzię kaszką na gęsto około 7 wieczorem i przetrzymam do 8 i dopiero wtedy położę spać. Minęła druga noc i to jak na razie nie wygląda dobrze! Mały płacze zanim zaśnie, jest rozdrażniony, budzi się o 3 z płaczem, wczoraj udało mi się go ululać bez wyjmowania z łóżeczka, ale dzisiaj to masakra Płakał ponad godzinę! Uspokoił się dopiero jak go wzięłam na wycieczkę po ciemnościach domowych ;P Posiedziałam z nim w ciemnym salonie parę minutek i wróciliśmy do sypialni. Zasnął! Uff! Myśli ktoś, że pospał do 7 rano? Nic z tego ;) 6 i już szczęśliwy. No i tym sposobem po prostu boję się powtórzyć dwa ostatnie dni, żeby sobie nie pogorszyć, bo jak mi się młody przyzwyczai do siedzenia wieczornego a budzić się i tak będzie rano to ja już chyba wolę tą wersję z wczesnym spaniem... No więc dzisiaj postanowiłam poczytać co tam można w sieci znaleźć na ten temat i oto co znalazłam. Tekst jest po angielsku ale nie za trudny za to myślę, że bardzo ciekawy i pomocny. Żeby nie zwariować.
Napisane przez ~Bella w 2007r
I am never on Kellymom at 4:30 in the morning but since nursing my DD back down I have found myself awake thinking about Apple and all the other desperate moms of wakeful babies who may well be awake now too. So to get back to sleep, I’ve decided to write a rambling sleep diatribe. I am the mother of a baby whose sleep was abysmal pretty much the whole first year – naps, nights, you name it. I rocked, paced, bounced, nursed, reordered the day, reordered my life, so the frustration, the anger, the struggle, the exhaustion, the desperation has been my own. I will also say that I don’t know anything about regular babies and sleep. I only know from the inside about wakeful, nonsleeping babies. This is the voice from the future for you as my DD is now 18 months – my perspective is different now than from where I stood a year ago.
You are horrified that the sleep is as bad as it is. You are terrified that it could get worse, or not get better. You know that there are bumps ahead in the road, even if you had a good sleeper – there are teeth, mobility developments, night terrors, language, illnesses, and more looming in both your paths. You imagine that to feel like you do now and to have a baby who sleeps, or not, as it does now, is how you will feel in 2, 3, 6, 9 months more. It overwhelms you. You don’t know many or any other moms who have sleep issues such as you and your little one have. You have few places to go with the enormity of your feelings and get validity that it A) sucks and B) hasn’t been caused by either your omission or commission. God help you if you are a working mom or a single parent with one of these children.
I want to address the concept of teaching a baby to sleep. I know you read all these books and articles in the baby magazines that assert you can and should teach a baby to sleep. Step back from that for a minute. What does that actually mean – to teach? Yes, I know, leave them alone, put them down sleepy, blah blah blah, I’ve read all that advice. Teach. I’m asking you to think critically about what that means. How do you teach anything? Is sleep a skill? Before you say yes, think about it. Is it? Is hunger? Is something so hardwired into the human biology a skill? I don’t really see how the answer could possibly be yes. How do you teach a biological drive to develop? How did you teach your child to know it was hungry? Did you know your newborn was born without binocular vision? Did you know you were? Who taught you to coordinate your eyes to see an image together as one instead of as two, like a horse? Did you teach your child how to do that? Would you know how to stop looking at the world that way now and go back to monocular vision? It is no different with sleep.
Sleep through the night. Through the night. Through. The night. That’s your goal, yes? You have a second goal too, right (maybe it’s the more important one for you even)? Take a nap. A real baby nap. An hour. Two. Three. Add on these two goals: Go to sleep. Stay asleep. How are you going to get there? Is it all at once? Is it gradual? What is enough to make you happier, better rested? Don’t say the whole night. It isn’t true. It isn’t. You need a little better to keep the hope that eventually it will get totally better. So what is a little? A 40 minute nap, 3 hours of sleep at night? Step down the goal, break it into its finest parts. You want to win the Triple Crown when your horse isn’t even running in the Kentucky Derby. Be realistic, don’t be desperate in this stage, because the desperation will mislead you. Your sleep deprived brain will keep you from thinking rationally and honestly. Get someone, your husband, a friend, your mom, to help you identify the tiniest, reachable goal to give you back some hope that it will get better. Then have them help you get a sense of humor. You need the sense of humor.
I cannot guarantee that you will have an angelic sleeper in 3 months, or even in 6, but I can guarantee you with the certainty that someone living in the middle of the desert can probably cross ‘lose house to flooding’ off the worry list, that your child will be sleeping better within the coming year. And it will probably happen gradually. You might not even notice initially that it is getting better. But it will. If nothing else, all babies will outgrow the need for 4 naps a day within the first year. I hated naptime. At 11 months my daughter was down to 1 nap a day (yes, I did help her make the transition – she was ready, I just helped with the timing). These wacky parents would say to me, “oh it’s so sad when they give up the second nap,” and I would think h*ll no, I’m in heaven, thank God I only have to deal with one nap a day. It was a relief only you moms of wakeful babies can know. And the nap stretched into an hour long nap. And then 2 hours. And then back down to 1, and then back to 2.
And here’s the most critical thing: All the bad feelings you have, all the intensity, all the rage, the hatred, the fatigue, will diminish, maybe disappear. Your child might still get up once or twice a night at 18 months, but you will not feel about it the way you do now. You won’t. I hadn’t thought about this last year, I didn’t know there would be the analogy, but I was thinking about it last night so I’ll share a story with you:
A few years ago now, when I was in my 20’s, my first husband died. We had been married less than 3 years. I can remember viscerally how I felt the night he died, lying in bed in too much pain to sleep and too much pain to stay awake. It was physical. The earliest hit of such grief and loss is visceral. It sears. Drawing breath burns your lungs and you feel like not just your soul but your body has been ripped open with a jagged knife. I lay there asking myself over and over and over how could I live the next 60 years like this? How could I survive living with this grief, this pain for so long? How could it be? I didn’t know then, I couldn’t, but grief changes over time. It becomes less physical. It becomes less painful all around. Do I still grieve? Yes. Will I for the rest of my life? Yes, but not like I did in the early days. It is an entirely different experience now.
And so it is with the sleeplessness. Except, you aren’t only waiting for the feelings you have now about the sleep to be mollified. Eventually your child will actually sleep better. Or your son/daughter will leave for college.
It’s hard to relax about the sleep. Really, you can’t. But don’t mistake that for a need to ‘fix’ the baby. Put your singularity of purpose to good use. Read the Science of Parenting, learn about your baby’s still maturing nervous system, understand what happens to your baby nuerochemically when faced with bouts of crying. Then devise a plan to help you COPE, otherwise you’re bound for frustration: You’ll just be the grandmother who gets cold so she asks her granddaughter to put on a sweater. And find your sense of humor.
Now I can go back to bed!
środa, 10 października 2012
7 miesiąc
Ledwie zdążyłam się pochwalić jego zdolnościami konsumowania stałych pokarmów i już na drugi dzień pojechałam w papki ;P Wyraźnie widać było, że dzidzia się wkurza bo głodna. Poeksperymentowałam i wyszło, że papki jednak najlepsza opcją są. Oczywiście oprócz papek, Antoś dostaje małe przekąski w łapkę i wtedy z apetytem się nimi opycha, lub po prostu trenuje swoje manualne zdolności ;) Myślę, że tak jest ok. Mleczka wypija od 600 do 800ml na dobę czyli 3-4 butelki :) Nadal jest wymagającym maluchem i nie da sobie w kaszkę dmuchać! Śpi w nocy średnio dobrze, około 4 nad ranem zaczyna serenady na temat daj mi smoczka. Miałam jedną nockę kiedy co pół godziny budził się z wrzaskiem/ zwalam na zębiska?/ ale na szczęście teraz już jest lepiej. W ciągu dnia ma 3 drzemki, w różnej długości , ale najkrótsze to około godziny i bezwarunkowo pada na ryjek około 7 wieczorem! Bez smoczka nie ma co wychodzić na wycieczki, jak poczuje blusa to masakra! Nie uspokoisz!
Nadal kabelki na pierwszym miejscu! Potem wszelkie pudełka i woreczki ;P na szarym końcu piękne kolorowe zabawki. Serio! Mam nieodparte wrażenie, że kupuję je dla samej siebie!
Zastanawiam się nad kolejną zmianą wózka. Obecny jest fajny, ale za duży! Mimo, że zwrotny to jednak w autobusie zajmuje okropnie dużo miejsca. No i mimo, że zwrotny to przednie koła się blokują czasami przy zakręcaniu i jest ciężki. Wypatrzyłam na ebay taki wózek i zastanawiam się nad zakupem. Przydałaby się pomoc w podjęciu decyzji ;
PS. Antoś kręci głową jak słyszy NIE ;)
niedziela, 23 września 2012
Ufff... a to ci niespodzianka :D
Moje ciasto zrobiłam z jeżynami i zwiększyłam o połowę ilość składników bo mam trochę większą niż w przepisie podane foremkę. Oto efekt:
Tak wygląda wyjęte z pieca i posypane cukrem pudrem :)
A tak w przekroju... Już widzę, że następne będzie z gruszkami :) Ach! Dziekuję Mała Cukierenko!
wtorek, 18 września 2012
Nowoczesność mocium panie, nowoczesność!
Bez samochodu jest ciężko. Cholernie ciężko, ale radę sobie trzeba dawać. Na szczęście dla naszego niewielkiego budżetu mieszkamy niedaleko supermarketu, więc jak nam czegoś zabraknie strachu nie ma ;) Również na szczęście dla budżetu nauczyłam się robić zakupy tygodniowe. Czyli dużo i na raz, co daje możliwość z korzystania z wielu promocji typu Buy 2 4 1 itd ;) Jednak takie wielkie zakupy ciężko bez samochodu do domu dostarczyć ;) Poszłam więc po rozum do głowy i postanowiłam się zorganizować zakupowo. Czyli robimy nadal duże zakupy na tydzień , a to daje nam darmową dostawę ;) Tylko był jeden problem. Ciężko znaleźć te wszystkie promocje, oraz ciężko online rozpoznać czy to jest akurat to co chcę się kupić , a nie jakiś nieschodzący produkt;P Taki marketingowy myk jak sądzę. Więc ściągnęłam sobie na smartfona aplikację. Aplikacja działa perfekcyjnie, i co najważniejsze daje możliwość robienia zakupów za pomocą barcodów. Teraz będziemy chodzić do supermarketu z telefonem i skanować barcody ;P Aż się nie mogę doczekać i chyba dziś się wybiorę sprawdzić jak to działa, bo na ten przykład pieczarek nie mogę znaleźć online (tych, które zwykle kupuję) w odpowiedniej cenie ;)
* sytuacja jest dość poważna, dotycząca życia rodzinnego i skutkująca brakiem samochodu (mam nadzieję, że tymczasowym bo jak miałam samochód tak nie doceniałam możliwości , a teraz się czuję uwięziona!) Jak kogoś to ciekawi i chce koniecznie wiedzieć to proszę się pytać mailem...
wtorek, 11 września 2012
Pół roczku!
Kiedys wszystkim nam opowie
Jak rozrabial , dokazywał
Za co czasem i obrywał
wtorek, 4 września 2012
Dzidzia SamaSłodycz
Jak z gąsienicy w motyla, z brzydkiego łabędzia w króla jezior tak Antoszewski przemienił się w super dzidzię. Lub Dzidzie SamaSłodycz jak wolicie. Nie do wiary, że jeszcze 2-3 tygodnie temu syreny rozpaczy były na porządku dziennym. A ostatni tydzień?
Na spacerek- no problem
Do sklepu- no problem
W łóżeczku- no problem nawet do pół godziny, a spanie to i po półtorej kilka razy w ciągu dnia... ach!
Normalnie nie wiem co z wolnym czasem robić ;)
Ach! I dzisiaj mamy pierwszą noc przespaną bez mleczka. Oczywiście pobudka o 2 była, ale krótkie ciiii załatwiło sprawę na do rana:.
piątek, 31 sierpnia 2012
Much more funny time :)
A właściwie to zmieniło się znacząco od tygodnia kiedy to Antoś wybrał się razem z mamą na pierwsze w swoim życiu blogowe spotkanie ;) Spotkanie nie było całkiem blogowe, bo była to impreza urodzinowo- parapetówkowa co nie zmienia faktu, że uczestnikami byli tylko i wyłącznie rodziny blogerów. Tak czy siak Antoś wyjścia nie miał i ... przestał płakać! Ufff! CO ZA ULGA!
A jak Mrówka przestał płakać to od razu zauważył , że jego rączki mogą współpracować. Więc się nimi bawi. Bawi się również kabelkami. Wszelkiego rodzaju kabelki są na topie teraz. Co tam kolorowe i szeleszczące książeczki, co tam pluszowe, chwytająca za serce misie, co tam grzechotki i inne gadżety niemowlęcego świata! Kabelki , kabelki i jeszcze raz kabelki- od ładowarek, od suszarek, od odkurzacza- to jest dopiero TO! I dobrze jak są podłączone do prądu! Wspominałam , że tata Antosia to elektryk? Nie ? No to już wiecie! :)
Mrówka wie też, że jego głos może być i głośny i cichy (zgadnijcie , którą wersję woli?) chichra się jak widzi przechodzącą po salonie Jazz (nasza suczka) i rozpoznaje domowników.
No i mamy małe sukcesy w dziedzinie snu. Od tygodnia usypiam Antka w jego łóżeczku i się udaje:) Drzemki co prawda nadal trwają po pół godziny, ale może i to się poprawi, któż to wie :D No więc usypianie wygląda tak: kładę dzidzię do łóżeczka , mówiąc mu oczywiście , że czas na AaaA, obkładam go specjalnymi pluszakami/pocieszaczami, nachylam się nad nim i głaszczę po głowie śpiewając kołysankę naszą ulubioną.
Pierwsze usypianie trwało pół godziny, potem już coraz krócej i krócej, aż właśnie dzisiaj, zasnął prawie od razu po położeniu. Nawet się nie musiałam nachylać. Oczywiście walki toczył przez ten czas, były płacze i lamenty. Dałam jednak radę i się nie ugięłam. Efekty widać i spokojne sumienie. Piję tu do metody tzw. płaczu kontrolowanego. Technika polega na pozostawieniu dzidzi samej w łóżeczku i pozwoleniu na płacz przez kilka minut. Po kilku minutach wchodzi się do pokoju, uspokaja dzidzie nie podnosząc z łóżeczka (absolutny zakaz) i wychodzi na kolejne 5 minut i tak aż do skutku. Na drugi dzień okres płaczu możemy zwiększyć do np 10 minut i tak dalej. Można sobie pozwolić na pół godzinne przerwy w pocieszaniu! Przyznam się szczerze i bez bicia, że nigdy nie zrozumiem rodziców , którzy potrafią słuchać jak ich dziecko płacze przed snem i nie pocieszać go. Podobno to jest najskuteczniejsza metoda nauki samodzielnego zasypiania, ale jakie to ma efekty na psychikę? Czego w ten sposób uczy się maluszek? Owszem dzieci z reguły po dwóch tygodniach załapują i zasypiają bez płaczu, dobrze dla rodziców, jednak badania wykazują ostatnio, że hormon stresu u takich dzieci jest w czasie zasypiania już bez płaczu na tym samym poziomie co z płaczem. I gdzie tu dobro dziecka? Antoś płacze przed snem z nerwów, bo jest śpiący, a jednocześnie chciałby jeszcze poznawać świat i ja to rozumiem. Dlatego jestem dla niego przy łóżeczku i pocieszam. Nawet sobie nie wyobrażam co musiałby sobie myśleć gdybym tak znikła z pola widzenia. Przecież on nie wie, że jak wychodzę z pokoju to nadal go słyszę. Nie wie, że czuwam. Spacery też zaczynają być przyjemnością. Kupiłam nowy wózek, troszkę w sumie przez przypadek, bo stary wcale zły nie był, ba nawet bardzo dobry jeśli chodzi o spacery terenowe, no ale zabidowałam i wygrałam ;P No i w tej spacerówce, którą można tylko do przodu jechać Antoszewski siedzi i podziwia ;) Jeszcze ma momenty, kiedy musi wyjść, ale częściej daje się utrzymać w wózku. Koniecznie muszę rozszerzyć pamięć w telefonie, bo nie mogę już nagrywać filmików. Poniżej kilka ostatnich fotek z blogowymi cioteczkami ;) Jeśli chodzi o ostatnią fotkę to proszę się nie martwić. Antoś przeżył obrzęd i ma się dobrze ;) PS. Post pisałam cały dzień i muszę dopisać apdejta na temat zasypiania:) Antoś dziś miał 4 drzemki i wszystkie 4 zasnął w swoim łóżeczku bez protestów, spokojnie jak aniołek! Jak to mówią- YOU CAN DO IT
PS 2. Korci mnie okropnie i no muszę wspomnieć- byłam dziś na półgodzinnym przedstawieniu w szkole średniego syna (któremu zafundowałam półkolonie pt: Art Summer School). Przedstawienie przygotowały dzieciaki w ciągu 4 dni i wiecie co? Było SUPER! Spłakałam się ze śmiechu!
sobota, 11 sierpnia 2012
I kolejny miesiąc mija ;)
Tyle postów miałam napisać, tyle tematów poruszyć i jakoś tak dzień za dniem mijają, a tu pusto jak na pustelni jakiejś ;P Cóż ciężko jak na razie, bo Antoszewski to bardzo wymagający chłopczyk i jak już zaśnie wieczorem to robię albo wszystko co zaległe, albo odpoczywam. I tak jakoś zleci ;)
Wczoraj byłam u mojej fryzjerki. Kobiecie się również dzidzia urodziła, chłopczyk jest o 2 miesiące młodszy od Mróweczki i akurat był w zakładzie. Zazdrość mi gardło dusiła i biczem pięty smagała! Dziecko leżało w wózku i jak przez 50 minut tam siedziałam tak nie słyszałam ani odrobiny płaczu. I przez cały ten czas to dziecko nie spało! Coś nie do pomyślenia w moim domu. Toż ja się autentycznie boję wyjść z dzidzią na miasto! Nie, żebym tęskniła czy coś, ale ludzi mu chciałam pokazać, żeby wiedział, że są... niestety chociaż pogoda zaczęła dopisywać wybrać się z Mrówką na dłuższe wyjście to nie lada wyzwanie. Ostatnio, 2 dni zaledwie temu, Antoś zrobił mi taką scenę, że masakra. I on tak ma, ni stąd ni zowąd coś mu się nie podoba i zaczyna wrzask. Ale to taki jakby go ktoś ze skóry obdzierał i nie można obok tego spokojnie przejść. Trzeba go wyjąć z wózka, i mieć nadzieję, że to wystarczy ;P Na szczęście to jedyny mankament, mogłoby przecież być gorzej , prawda? Tak po za tymi momentami to mamy z nim ubaw po pachy ;) I trochę więcej spokoju w ciągu dnia od jakichś 2 tygodni :D
A teraz z innej beczki.
Ostatnio przeczytałam poradnik. Nie potrafię pisać recenzji, ale jeśli ktoś ma problemy z dziećmi to polecam do rozważenia zakup tej pozycji:http://merlin.pl/Jak-mowic-zeby-dzieci-nas-sluchaly-jak-sluchac-zeby-dzieci-do-nas-mowily_Elaine/browse/product/1,836466.html Pomaga zrozumieć kilka spraw, pomaga dogadać się z nastolatkiem i myślę, że może pomóc w zrozumieniu problemów z komunikacją w rodzinie. Odkąd zaczęłam postępować w/g zamieszczonych tam propozycji pomogłam moim chłopakom w dogadywaniu się między sobą. Młodszy coraz częściej ze mną rozmawia i nie poddaje się tak szybko jak kiedyś. No i co mi się najbardziej podoba to to, że się nie wściekam , że coś jest nie zrobione na czas :) Rewelacja! Naprawdę polecam.
piątek, 20 lipca 2012
Fever
W końcu musiało się coś przypałętać. No i się przypałętało. Antoś obudził się później niż zwykle ale za to z wielkim płaczem. Miał 40 stopni gorączki. W ciągu dnia było lepiej, ale od czasu do czasu temperatura mu rosła. Wieczorem znowu wysoko:(
Mleczka na dobranoc już nie wypił. Właściwie to prawie cały dzień na herbatce był. Jak ja razie calpol działa, więc mam nadzieję, że za góra dwa dni mu przejdzie. Ja też ostatnie 3 dni chorowałam więc to może być jakieś wirusowe :(
Z dobrych newsów. Antosiowi się urodziła koleżanka. Już się nie mogę doczekać na ich wspólne zabawy. Za rok prawie nie będzie widać różnicy wieku :P
Na zakończenie fota w nowym nabytku.
niedziela, 15 lipca 2012
Czwarty miesiac
poniedziałek, 2 lipca 2012
Antosiowy pierwszy posiłek ♥
Filmik jest długi, ale nie będę go przycinać bo to tak dla nas na pamiątkę no i dla rodziny w pl. Jak kto ma ochotę patrzeć to proszzzzę....
środa, 20 czerwca 2012
Mówi się ,że zawsze trzeba chwalić...
wtorek, 19 czerwca 2012
W sumie to nudy same ...
Kolki chyba już przeszły bo nie podajemy Antosiowi żadnych środków i sprawuje się OK :)
Masaż udał się rewelacyjnie mały leżał jak aniołek, a mama w tym czasie baleronki masowała. Jutro idziemy masować brzucho. Co prawda kolek już nie ma, ale relaksik się przyda , a co!
Noc robi się nam coraz dłuższa, ale w dzień Mrówka dłużej rządzi i stąd coraz mniej czasu mam. Mam nadzieję , że za kilka tygodni będę mogła napisać coś więcej na temat Antosiowych postępów bo na razie to jakby nudą powiewa ;P Antoś taki trochę leniuszek jest i na brzuszku nie bardzo lubi leżeć, oszukujemy go jak się da, podkładając poduszki lub kładąc na kolanach, żeby trenował te swoje mięśnie, ale najwyraźniej chłopak stwierdził, że "karkiem" nie będzie ;P , a w związku z tym noszony być sobie życzy w ciągu dnia i dom już mu nie wystarcza ;P
Wystawiłam na sprzedaż nasz piękny wózek. Piękno pięknem, ale bryka za wielka i ciężko nią po trawie jeździć, a na spacery często biorę ze sobą psa. Mam nadzieję zarobić na tym wózku jakąś lepszą kasę więc jak to mówią tubylcy- fingers crossed :) Nie wspominałam? Tak! Antoś coraz lepiej znosi spacery, z czego się bardzo cieszymy.
No i to by było na tyle...
wtorek, 12 czerwca 2012
Trzeciomiesięcznica
Chłopak nam rośnie jak na drożdżach, braci za serca ujął jak zresztą wszystkich. Mam z nim jednak ciągle ten sam problem- nie lubi spacerów! Może to nie chodzi o to, że nie lubi być na dworze, a raczej o pozycję w wózku. No cóż na spacerówkę to musi jeszcze poczekać.
Bardzo sobie chwalimy to wiaderko do kąpania (filmik w poście poprzednim), młody siedzi w nim nawet do 10 min ;) Świetnie uspokaja, a ja wiem na pewno, że mi nie zmarznie bo przecież cały zanurzony w wodzie jest.
A dzisiaj mamy jedno wielkie osiągnięcie: pierwsza przewrotka z brzuszka na plecy ( nie wiem czy zamierzona, ale jako mama i tak jestem dumna!)
Jutro zaś idziemy na Baby masaż do centrum dzidziusiów :) Ciekawa jestem jak Mrówka się będzie sprawował? Ogólnie lubi nowości więc jestem dobrej myśli, ale z takim maleństwem nigdy nic nie wiadomo :D
Oj zapomniałabym- nadał w nocy dwie pobudki, czyli jedna między 2-3 i potem kolejno 5-6 oczywiście + / - jedna godzina z przodu lub tyłu, ale generalnie spanie wieczorem od 8 ;) Czyli 6 godzin odpoczynku mamy ;p
No i najważniejsza sprawa. Jedna ciocia lubi bardzo robić zdjęcia i zajmuje się tym profesjonalnie, a że odwiedziła inną ciocię w naszym mieście to przy okazji zrobiła Mrówce fotki za co jej jesteśmy bardzo wdzięczni. O to sesja Antoniego:
wtorek, 5 czerwca 2012
O kolkach i sposobach walki z nimi
sobota, 2 czerwca 2012
Żółwik i tajemnice kąpieli
Same plusy takiej kąpieli i szkoda, że wcześniej się nie zdecydowałam, zaoszczędziłabym sobie bólu pleców i rachunku za wodę i gaz ;P
Jeśli zaś już o filmikach mowa- udało nam się złapać Mrówkę na robieniu tzw żółwika. Filmik jest już na FB ale postanowiłam też go tu umieścić bo blog się zrobił Antosiowy to niech już tu będą te większe osiągnięcia.
Antoś codziennie uczy się czegoś nowego, dziś zauważył swoje stópki, wczoraj zaczął głośno spiewać z modulowaniem głosu, no i oczywiście lewa rączka bez ustanku trenuje żółwika, prawa zaś służy do lizania i smoktania.
poniedziałek, 28 maja 2012
Upały
Wprowadziłam rodzine w błąd, byłam pewna, że dziś jest Bank Holiday bo tak mi się jakoś wbiło do głowy, że w Maju zwykle dwa poniedziałki (pierwszy i ostatni) są wolne, a tu się okazuje, że wolne za tydzień. Tak to jest jak się gazet nie czyta ;P Oto jaką dziś znalazłam informację na ten temat :
The bank holiday for the Queen’s Diamond Jubilee will be on Tuesday 5 June. To form a long weekend of celebration the late May bank holiday will be moved to Monday 4 June.
i teraz pytanie: czy ta zmiana to już na zawsze czy tylko na ten rok?
ij
piątek, 25 maja 2012
Wiesci z frontu:
Potem niebo się zachmurzyło , powietrze ochłodziło a ulice spłynęły deszczem i tak się działo do drugiej połowy maja. 6 tygodni pochmurnej pogody robi swoje zwłaszcza w życiu takiego małego człowieczka. Mrówka po prostu nie widział za dużo słoneczka i pierwszy dzień słoneczny powitał wrzaskiem i protestem jak conajmniej młody wampir :] Teraz już jest ok, ale pierwsze razy to był naprawdę szok!
wtorek, 15 maja 2012
Mrówce stuknął 2 miesiąc
No wybaczcie ;)
wtorek, 8 maja 2012
Małe wielkie zmiany ;)
Dzięki uprzejmości jednej z blogerek blog ten nabrał wyglądu ;) a co za tym idzie nastąpił czas na zmiany (znowu!) czyli postanowiłam, że muszę rozwieźć blog Wiedźmy z blogiem Antosia. Za dużo tu jest wpisów dotyczących tylko Mrówki i chyba innych nie będzie, więc logicznym będzie usunięcie stąd Wiedźmy. Wiem też jak bolesne jest takie ciągłe zmienianie adresów więc wszyscy , którzy chcą mnie czytać i czytają nie muszą nic robić :) Adres pozostaje ten sam , nick również , zmienia się jedynie tematyka bloga, a Wiedźma idzie na urlop. Proszę pisać na email jeśli ktoś chce namiary na Wiedźmowy blog bo takowy będzie, ale za jakiś czas i nie będę tutaj wklejać nowego adresu.
Poniżej miejsce na zachwyty więc się uprasza zostawienie komentarza ;)
piątek, 4 maja 2012
Planowanie i syreny rozpaczy
Jak często zdaża się wam planować cokolwiek z wyprzedzeniem adekwatnym do planów? Mam tu na myśli planowanie wakacji, wyjazdów weekendowych, wyjść do znajomych czy do kina ... planowanie zrobienia sobie kawy się nie liczy ;P I czy poczynione plany dają się zrealizować? Musżę powiedzizeć, że u mnie zawsze z tym planowaniem było krucho, ale teraz to jest masakra! Teraz to nawet kawy sobie nie mogę zaplanować. Spóźniam sie notorycznie, bywa , że odwołuję spotkania, ale najczęściej po prostu siedzę cicho i niczego nie planuję, a wyjścia jakiekolwiek są spontaniczne jeśli mają być skuteczne. Wszystko oczywiście za sprawą mojej nieporadności w roli matki nieprzewidywalnego Antosia.
Dzidzia jest po prostu codziennie w innym nastroju, w większości płaczliwym. Niestety. To dziecko płacze od rana do wieczora, albo tylko ranem i wieczorem, czasami tylko rano (to akurat najrzadziej , że tylko rano). Na spacerze wytrzymuje maksymalnie godzinę. Śpi w dzień sam (znaczy się bez bujania) po pół godziny ze 2 lub 3 razy dziennie, reszta to czuwanie i najczęściej z płaczem. I nie mam zielonego pojęcia o co może chodzić. Wyglądał na głodnego, zaczął jeść mniejsze porcje ale za to częściej. Do tego kolki wieczorem! Więc najpierw podałam mu krople zmniejszające poziom laktozy w mleku. Pomogło, ale dalej płakał... wyglądało , że głodny. W domu miałam mleko dla dzieci z kolkami, kupione przez pomyłkę. Z tego co czytałam na opakowaniu, to mleko jest gęstsze niż zwykła mieszanka więc zaleca się zmienić smoczek. Pomyślałam, że skoro będzie gęstsze to może akurat Antek się naje i prześpi ciurkiem ze 2 godziny! I tak się stało ;) Po 4h w nocy i jeszcze 2ie 3godzinne przerwy do południa, za to po południu znowu zaczął strajkować i jeść mniejsze porcje, a co za tym idzie szybciej jest głodny! I teraz to już nie mam pojęcia jak to obejść. Poszłabym do lekarza, ale z góry wiem, że każe się nie przejmować i karmić na żądanie, ale boję się, że coś się stanie z małym brzuszkiem i dopiero będzie. A czemu tak się tym wszystkim denerwuję? Przecież wiadomo, że małe dzieci to ciągle płaczą.. Cóż, Antoszewski dość szybko przechodzi z płaczu we wrzask nieziemski i robi się niebieski. Tego nie da się zignorować, a jeśli ktoś potrafi to gratuluję. Ja nie potrafię. K. zresztą też!
MASAKRA
Całe szczęście, że mały da pospać w nocy... tak po 2 godziny ;P No ale nie płacze, a to dużo!
A dziś to nawet zaśmiał się na głos.
No i zaczyna (oczywiście w przypływach dobrego humoru pomiędzy syrenami rozpaczy) wydawać z siebie dźwięki typu Aaaach i Ooooch, albo podobnie ;)
Wygląda też jakby zaczynał kontrolować ruchy rączką prawą, no tak mi się wydaje ;)
PS. PRzepraszam jeśli nie odpisałam na czyjś komentarz. Odpisywanie na komentarze należy zaliczyć do planowania, a to się wiąże z awykonalnością jak napisałam w niniejszym poście. Po prostu jak nie zrobię tego od razu to potem raczej zapomnę, a i czasu mam w sumie niewiele. Proszę o wybaczenie!
piątek, 27 kwietnia 2012
wtorek, 24 kwietnia 2012
Jak się człowiek pogubi...
W poradniku piszą, że najlepiej jest karmić dziecko piersią! Że nie ma nic lepszego, że przeciwciała, że odporność i zdrowie i same ochy i achy. Do poradni odsyłają jak coś nie teges, jak lekarz mówi- mieszanka, polecają zmienić lekarza itd w tym temacie. Tymczasem co ma zrobić matka z wrzeszczącym wniebogłosy maleństwem? Słuchać jak młode się drze i robić dalej tak jak nakazują w poradnikach? Czy może jednak zrobić tak jak jej sumienie nakazuje?
W poradniku piszą, że na spacer najlepiej do parku, gdzie cisza i ptaszki kląskają... a co ma zrobić rodzic, którego dziecię budzi się gdy słyszy ciszę, a śpi w najlepsze przy ruchliwej ulicy (tudzież włączonej na wysokich obrotach suszarce do włosów) i najlepiej w godzinach szczytu?
W poradniku piszą też, ile mały człowiek zjeść powinien w jakich odstępach czasowych i ile spać...łaskawie dodają, że to tylko tak orientacyjnie! A ty się rodzicu martw sam czy głodzisz malucha czy może futrujesz?
I jak tu nie popaść w depresję?
Antoś odkąd jest na dziennej diecie sztucznej wydaje się spokojniejszy (chociaż nadal ma problemy ze spaniem w dzień) mimo, że czasami robi cyrki za cycem. Na spacer wychodzi, ale do parku lepiej z nim nie zachodzić, przynajmniej na razie. Jak tylko robi się ciszej i przyjemniej, ten zaczyna stękać i popiskiwać. Nieuchronny znak, że trzeba nawracać do domu. W związku z tym nasze spacerki odbywają się w promieniu 10 min od domu. Dystans dłuższy może skończyć się syreną alarmową głośniejszą niż straż pożarna! Je, przynajmniej na razie, jak mu się spodoba- raz więcej raz mniej, ale w dzień mało kiedy śpi po te 3 h (jak podają poradniki) no niechby chociaż ze 2 pod rząd to już bym była szczęśliwa. Antoś czuwa i marudzi. Dupcia zdrowa to teraz mu we flaczkach coś gra. I proszę mnie oświecić czy to normalne, że podczas jedzenia (i cyc i butla) słychać jak się pokarm maleństwu do brzuszka wlewa? Bo mnie wydaje się to raczej nienormalnym.
poniedziałek, 23 kwietnia 2012
Zagadka Antosiowej dolegliwości rozwiązana?
czwartek, 19 kwietnia 2012
środa, 11 kwietnia 2012
Miesięcznica
Jak przebiegła wizyta u lekarza? Cóż, niespecjalnie owocnie. Podobno antybiotyk wybił wszelkie bakterie jeśli przyczyną infekcji były właśnie takowe i teraz mamy mu dupkę smarować kremem ze sterydami. No nie wiem jak się do tego odnieść. Od 3 dni stosujemy Balsam Szostakowskiego. Działa chyba, bo z Antosia dupcią jakby lepiej, dlatego z kremem się wstrzymamy, ostatecznie mam wrażenie, że dotychczasowe leczenie też odbywa się metodą prób i błędów- na moje pytanie co jeśli za 7 dni nie będzie poprawy lekarz odpowiedział,żeby przyjść ponownie.
Balsam jest w naszej apteczce od kilkunastu lat, kiedy to wyleczyłam nim sobie błonę śluzową żołądka i próbowaliśmy go zastosować wcześniej, jeszcze przed antybiotykiem, ale jak posmarowałam mu tyłek to miałam wrażenie,że coś jest nie tak :( prawdopodobnie sie pomyliłam, a panika i niemoc zrobiły swoje. O tym balsamie polecam poczytać do końca, bo jego właściwości lecznicze są nieocenione i właściwie to nie wiem czemu nie wpadłam na to wcześniej.
poniedziałek, 9 kwietnia 2012
Tesknie za praca.
Chce mi sie wakacji.
Poszlabym z checia do kina.
Mam nadzieje, ze uda mi sie zrealizowac chociaz czesc z tych niewielkich badz co badz oczekiwan wkrotce.
Slonce w tym roku jest wyjatkowo agresywne. Jeszcze mi sie nie zdazylo, zeby rosliny postawione na slonecznym parapecie zostaly popalone! Zrobilam rozsady kwiatkow, wyrosly pieknie, odkrylam rano i stwierddzilam , ze dobrze byloby im troche wody dolac, no i moze czesc z nich przesaddzic do wiekszych doniczek. Zapomnialam o przykryciu i wszystkie zostaly spalone do popoludnia!
Sama zreszta tez spalilam dekolt siedzac na laweczce przy domu. Teraz juz to wyglada lepiej, ale jeszcze pare dni temu mialam na skorze czerwone bable.
Skoro sadzonki szlag trafil trzeba bedzie kupic kilka gotowych i posadzic w kwietnikach. Chcialabym chociaz troche kwiatkow w ogrodzie miec.
Co do Antosiowej dupki. Jutro rano mam zabukowana wizyte do lekarza i troche sie boje. Boje sie czy dam rade stoczyc batalie o zdrowie naszego synka. Kurcze chlopak ma zaledwie miesiac a juz po antybiotyku, ktory nie dziala. Czy ktos wie jak wymusic na lekarzu badania bakteriologiczne/ grzybiczne? Bo przeciez ktos powinien sprawdzic co mu dolega! 2 tygodnie temu moglam mowic , ze jestesmy przewrazliwieni, ale teraz to juz chyba nie o przewrazliwienie chodzi jak mniemam? Wyraznie widac, ze to jest inny problem a nie typowe zapalenie pieluszkowe skory.
Jesli chodzi o moja diete jako karmiacej- nic takiego nie istnieje. Kazda porada jaka uzyskuje to taka, ze mam jesc zdrowo i wszystko. Ba! Nawet jedna pani doktor ze szpitala powiedziala, ze takie unikanie wszystkiego do jedzenia bardziej powoduje rzadkie stolce niz jedzenie bez ograniczen.
I tak sobie mija pierwszy miesiac zycia Antosia. Lzy same sie pojawiaja. Chcialabym, zeby juz bylo po wszystkim.
wtorek, 3 kwietnia 2012
Pierwsze wyjscie do lekarza za nami...
U lekarza , jak to u lekarza, wielkie wyjscie wiadomosci 0 ! Jedyne co mamy to antybiotyk (on ma dopiero 3 tygodnie, litosci) bo skora na pupie wyglada naprawde zle, znaczy sie zaczelo sie zapalenie skory (czy jakos tak podobnie) . Amoxycylina na 5 dni. A potem zobaczymy. Coz, prawdopodobnie przejde na sztuczne, zeby mu sie kupy uregulowaly, bo przy takim wyproznianiu ( lekarz mowi ze to normalne, a Mrowka pokazal mu co potrafi) jakie biedak ma od poczatku to my nigdy dupki nie wyleczymy. Poczekam do skonczenia lekarstwa i poprobujemy sztucznego. Tak mi sie jakos czuje , ze tak bedzie lepiej.
poniedziałek, 2 kwietnia 2012
Dalej mamy survival :(
Dla wzmocnienia efektu, cos sie porobilo z Antosiowym pociagiem do piersi. Znaczy sie pociag jest calkiem prawidlowy gorzej ze ssaniem :( Prezy sie Mrowka jakby go pieklo, possa chwile by zaraz potem wypluc z krzykiem, czasami nawet kreci glowa ze nie chce! Zeby za piec minut krzyczec o dokladke. Zaczynam miec dosc tego calego karmienia piersia. Pani od zdrowia wysluchala, nawet chciala pomoc przystawic Mrowke prawidlowo (ze niby do tej pory bylo zle) ale sie chlopaczyna nie dal. Z krzykiem. Dostalismy skierowanie do poradni laktacyjnej. Zobaczymy, ale kurcze jak na razie nadal stawiam na to, ze wlasnie to karmienie jest najwiekszym problemem. Jakos tak mi sie mysli, ze dostal by chlopak butle i po klopocie, kupkowym rowniez. Serio nie myslalam, ze tak moze mi sie odmienic, zwlaszcza, ze jestem zwolenniczka breastfeedingu. Widac to sie zmienia wraz z okolicznosciami.
Tak po za tymi problemami dostalismy skierowanie do szpitala na badanie krwi bo Antos nadal zolty, znaczy sie w chinczyka sie bawi a juz ma chlopak cale 3 tygodnie! No i jeszcze przyuwazylam u niego bardzo brzydko rosnacy paznokiec na paluchu u prawej nogi, wyglada jakby mial ochote wrastac w cialo.. oby nie bo zwariuje. Normalnie do reklamacji oddam!
A teraz sprobuje sie przespac, bo skoro mlody zasnal na mnie to warto by skozystac.
PS. wrazliwe na ortografie osobyprosze o wyrozumialosc. pisze jedna reka i staram sie to zrobic szybko, zeby zdazyc przed nastepnym atakiem, a bez slownika z ortografia jestem na bakier :(
niedziela, 25 marca 2012
Pieluszkowe problemy ;(
środa, 21 marca 2012
Ćwiczymy chustonoszenie
Jak na załączonym obrazku, od dwóch dni ćwiczymy zawijanie w chustę. Chust, mamy sztuk dwie, jedną kółkową i jedną wiązaną. O ile kółkową łatwo jest założyć o tyle z wiązaną mam mały problem. Materiału niby dużo ale jakoś dziwnie nie wystarcza w porównanie z tym co widzę na instruktażowych filmach zamieszczonych na tubce. Ale musimy się pouczyć, bo kółkowa jest szybka, ale plecy od niej bolą ponieważ ciężar jest rozłożony tylko na jedno ramię. Po domu może być, ale na spacer to bym się jednak nie wybrała.
K. sceptyczny jak to facet, innowacje mu nie wchodzą, a przecież takie chusty to raczej powrót do przeszłości. Oby Mrówka polubił chustonoszenie bardziej od taty czego możecie nam życzyć.
sobota, 17 marca 2012
Mrówka
Mrówka jest bardzo szybkim chłopcem. To, że urodził się szybko to już wiemy teraz dowiemy się co nasz chłopaczek osiągnął w ciągu tego tygodnia. W drugiej dobie wyszedł ze szpitala, w trzeciej zgubił kikut pępowiny! W czwartej przesypiać zaczął ciurkiem 2 do 3 godzin w nocy i 1 do 2 godz. w dzień... To, że cysterna ma głos załapał już po drugiej dobie... wystarczy, że odezwę się gdzieś w pobliżu a on już otwiera dzioba :D Na tatę reaguje zgoła inaczej, tu widać wyraźnie czas relaksu i błogi uśmiech na twarzy ;) Mrówka ma wyłącznik na pięcie. Serio! Jak mu kółeczka palcem na piętach robić to się uspokaja ;) Jest też bardzo silny. Na brzuszku leżąc podnosi się bardzo wysoko do góry (po to żeby zaraz potem zaliczyć czołem glebę więc przezornie nie trenujemy pompek na twardym podłożu) i prężąc nóżki przesuwa się do przodu. Nie wiem czy to jest jakieś nadzwyczajne czy nie osiągnięcie, dla mnie jest bardzo nadzwyczajne bo zwyczajnie jestem zakochana ;D I będę tutaj przynudzać jak świeżo upieczona mama. Jest też jedna rzecz wstydliwa, ale warta wspomnienia. Mrówka chyba nie bardzo lubi jak się go nagrywa ;P Wniosek wysnuty na podstawie próby nagrania filmiku z pierwszej kąpieli w wannie, zakończonej zaraz na samym początku poprzez... zafajdanie wody piękną żółtą niemowlęcą kupką!
Tak po za tym to czas nam leci na wpatrywaniu się w tą małą żółtą obecnie buźkę. No K. wpatrywać się chce jeszcze więcej niż ja. Serio! Nie wiedziałam, że można być aż tak przewrażliwionym. Mam nadzieję, że przejdzie mu wkrótce bo jeśli nie to zacznę rozważać jakąś terapię :P
czwartek, 15 marca 2012
Co to się działo, co się działo...
No więc do szpitala pojechaliśmy dość wcześnie ze względu na ryzyko wystąpienia krwawienia. Czyli bóle dopiero się zaczęły, a było to zaraz po moim ostatnim wpisie. Cały zresztą poród tak wyglądał , że w momencie kiedy wątpiłam w progres, progres po kilku chwilach następpował ze zdwojoną siłą.
Podobno byliśmy w szpitalu około 8 wieczorem, podobno bo mi czas leciał wtedy inaczej. Od mierzenia był K. Jak to zwykle bywa, po dotarciu na miejsce jakimś dziwnym trafem bóle przeszły i się w czasie rozsunęły. Normalka. Zbadano mnie, poczytano historię i pani doktor (którą widziałam po raz pierwszy i zarazem ostatni) postanowiła, że zostaję na oddziale , ale mam prawo do wszelkich wygód jakie bym miała na oddziale na którym chciałam rodzić oprócz basenu, co akurat zrozumiałe. No więc nakazane zostatało poruszanie się w tempie dowolnym na około oddziału, mogliśmy nawet iść na spacerek w około szpitala, tylko , żeby się stawiać na KTG co 15 minut. To był właściwie jedyny mankament. Salka na którą wylądowaliśmy miała na środku łóżko z ruchomymi częśćiami, takie wiecie pupa w górze, nogi w górze... lub odwrotnie ;P Można było je podnieść lub opóścić co się potem okazało bardzo korzystne. Była też lamka bardzo ruchoma i niezbyt jasna. Do tego fotel dla pomagającego i plastikowe łóżeczko dla maleństwa (z tego nie było potrzeby korzystać). Czyli całkiem przytulnie ;)
Po jakiejś godzinie chodzenia oswoiłam się z sytuacją na tyle, że wszystko zaczęło się na nowo. Ciężko jest opisać wrażenia, ponieważ moje osobiste odczucia muszę umiejscowić w czasie, a czas podawany przez położną (super babka swoją drogą) i przez K jakoś mi do moich odczuć nie pasował. Wierzyłam im na słowo ;P No więc tak do 10 wieczorem w sobotę, czyli po 24 godzinach od alarmu, zaczęłam odczuwać bóle o wiele mocniejsze jednak ciągle jeszcze żartowałam. Położna śmiała się, że nie ma za dużo roboty przy mnie. Pokazała mi więc jak korzystać z gazu (to był jedyny środek jaki użyliśmy) i sobie nas zostawiła ;p No to sobie powdychaliśmy ;D Na początku wrażenie było dziwne, taki nieprzyjemny posmak w ustach i trochę zawrotów głowy, jednak w momencie nasilenia się bóli już mi to nie przeszkadzało. Skurcze zaczęły się pojawiać częściej i częściej ale ciągle nieregularne. Kiedy zgłosiłam , że pojawiły się te z krzyża, położna ożyła ;) Stwierdziła , że na to właśnie czekaliśmy i że w takic stanie właśnie powinnam się zjawić w szpitalu. Powiem szczerze, że mnie to załamało. Minęło już ponad 24 godziny, byłam zmęczona i niewyspana , a oni mi mówią , że to dopiero początek! Zaczęłam w przerwach między skurczami rozważać tą cesarkę. W wyobraźni miałam perspektywę kolejnych godzin okropnych bóli , a wszystko zakończone cesarką bo przecież już bym nie miała sił przeć. Jednak położna przekonała mnie, że to co się teraz dzieje wyraźnie świadczy o tym , że do końca już niewiele. Że jak tylko mi się skurcze uregulują zaraz wołają lekarkę , żeby sprawdziła rozwarcie. Ciągle jeszcze miałam skurcze nieregularne, czasami z przerwami ponad 15 minutowymi! Było około 1 w niedziele kiedy ta rozmowa miała miejsce. I wtedy też położna powiedziała, że jeśli mnie to uspokoi to ona może mi to rozwarcie sprawdzić. I to było hasło! Odeszły mi wody zanim się do badania położyłam, rozwarcie okazało się dosyć duże 6-7 i jak to usłyszałam to wszystko się odmieniło. Miałam wrażenie, że skurcze nie mają przerw, gazu właściwie nie odstawiałam, ale zdążyłam zjeść grzanki między skurczami. Jeszcze jedno odczucie miałam zaraz przed pęknieciem pęcherza płodowego- kiedy skurcz odchodził czułam niesamowity przypływ energii , który kazał mi bardzo szybko chodzić, właściwie miałam wrażenie , że muszę biec! Pamiętam też, że położna pytała się czy może chcę jakiś środek znieczulający, ale już nie zdążyła usłyszeć odpowiedzi kiedy zaczęły się parte.
I tu muszę przerwać na przypomnienie sobie ostatniego porodu. Wtedy byłam sama, nikt mi nic nie mówił, poród przyspieszono bo taka jest w polsce powszechna praktyka, a ból jaki pamiętam był silniejszy od tych , które odczuwałam obecnie chyba z 1000 razy (stąd właśnie moje zwątpienie, że dam radę) więc jak już doszło do partych to nawet ich za bardzo nie czułam, właściwie chciałam uciec, przeklinałam, wyzywałam i w ogóle tragedia! Do tego kazano mi leżeć plackiem na wznak! A tu proszę, żarty między skurczami i parte które ciężko nazwać bólami i możliwość wybrania pozycji - słowa położnej- mogę przyjąć poród gdziekolwiek sobie zażyczysz! Zażyczyłam sobie na stojąco w pozycji przystolnej ;P Czy krzyczałam? Owszem, ale to raczej tak samo krzyczą tenisistki, albo ciężarowcy przy poddzwigu. Raz pomagało , raz przeszkadzało. Niesamowite było to, że czułam jak Antoni się przesuwa, serio było go czuć w którym miejścu ciała się znajduje ;D No to jak go poczułam to nie pozostało nic innego jak go stamtąd wypchnąć. Wszystko trwało zaledwie pół godziny! Jeszcze jedno niesamowite wrażenie jakie dane mi było przeżyć to możliwość dotknięcia główki ;) Zależało mi na tym, bo się naczytałam i faktycznie niesamowite uczucie. Daje powera ;D Jak już mały wyskoczył to położono mi go od razu na brzuchu. Położna oczyściła go lekko ręcznikiem, ale właściwie to nie było za bardzo co czyścić. Wrażenie niesamowite, zaczęłam się trząść, nawet nie pamiętam za bardzo co się potem działo.
K. sprawdził się doskonale, chociaż miałam podejrzenia, że stchórzy albo zemdleje, zwłaszcza, że chciał uciekać jak słyszał wrzaski z innego porodu ;P Twierdzi, że ja tak nie wrzeszczałam ;) No i na koniec, jak już młody się urodził i leżał plackiem na moich cyckach szukając zaworu, K. się popłakał z wrażenia :D Mówiłam, że to dobry pomysł taki poród razem :)
Kiedy już było po wszystkim, osłabłam. Chyba nawet odpłynęłam, coś tam pamiętam, że niby krwawienie nie jest za duże. W karcie mam wpisane, że nie całe pół litra, ale K. twierdzi, że to było spokojnie ponad. Ja nie pamiętam i się nie znam. Mam anemię (8.7 poziom żelaza) i powinnam przyjmować tabletki na które ciągle czekam. Dziś jest czwartek, czuję się już lepiej, a przynajmniej nie tak słabo jak wczoraj ;) Zakochani jesteśmy w naszej mrówce po uszy, a Mrówka się nam odwzajemnia-
Daje pospać, lubi się przebierać o cycki mamy dba jak należy czyli chłopaczek na medal ;) Oby tak dalej... Zdjęcia razem następnym. Post pisany w czasie drzemki młodego w kołysce :)